Świat dzieci nie zawsze jest różowy i błękitny. Jednak nawet ubrany w nieco ciemniejsze barwy pozostaje królestwem, w którym rządzi wyobraźnia. Film "Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń" tylko potwierdza tę regułę, zabierając widzów w podróż po starannie wystylizowanym i nieprzewidywalnym świecie trójki rodzeństwa.
Film Brada Silberlinga z 2004 roku jest ekranizacją pierwszych trzech tomów bestsellerowego powieściowego cyklu Daniela Handlera. Tytułowy Lemony Snicket to pisarz spisujący losy trójki rodzeństwa, których rodzice zginęli w pożarze. "W jednej chwili trójka szczęśliwych dzieci zamieniła się w trójkę smutnych sierot". Rodzeństwo trafia do dalekich krewnych: najpierw do chciwego hrabiego Olafa (Jim Carrey), który chce przejąć spadek dzieci, następnie do poczciwego wujka Monty'ego (Billy Connolly), a na koniec do zwariowanej ciotki Józefiny (Meryl Streep). Na ekranie możemy zatem podziwiać trzy różne domy i trzy różne wnętrza, które choć odmienne, to jednak pozostają utrzymane w jednym tonie.
Twórcom zależało, aby film "Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń" pozostał wierny niezwykłej, melancholijnej atmosferze i stylowi powieści. Co ważne wydarzenia tam przedstawione nie są osadzone w konkretnym czasie, mogą się toczyć zarówno dziś, sto lat temu jak i w odległej przyszłości. Dlatego naczelna zasada, którą się kierowali filmowcy, to wymieszanie starego z nowym.
- Chcieliśmy żeby całość wyglądała teatralnie, ale nie za bardzo, tak aby widzowie nie byli do końca pewni na co patrzą - relacjonuje scenograf Rick Heinrichs.
Twórcy odwoływali się także do epoki wiktoriańskiej. Tak powstały mroczne wnętrza wypełnione zabawnymi kuriozami, które łagodzą ich posępny charakter. Wszystkie domy posiadają elementy wspólne w postaci ostrych łuków, strzelistych okien często uzupełnionych o witraże, antycznych mebli z różnych okresów i industrialnych dodatków.
Spośród trzech przybytków, które widzowie odwiedzają razem z dziećmi, z pewnością wyróżnia się dom wujka Monty'ego. Gospodarz zajmował się badaniem płazów oraz gadów i jego profesja była widoczna w każdym szczególe, nawet żywopłot w ogrodzie został przycięty w kształty jaszczurek!
Możemy też podziwiać imponującą cieplarnię o żeliwnej konstrukcji po dach wypełnioną klatkami i terrariami, w których gnieździ się 70 żywych węży, jaszczurek i innych pełzających stworzeń. Ta część posiadłości w bardzo dosłownym sensie stanowi królestwo zwierząt. Ale dom skrywa też miejsca bardziej przyjazne dzieciom. Salon to ostoja domowego ogniska: kominek, wyściełane fotele, drewniane meble, miękkie dywany, porcelana, na której piętrzą się słodkie ciasta. Do tego fascynujące, a czasem frapujące dodatki i bibeloty.
Cheryl Carasik, odpowiedzialna za rekwizyty, aby stworzyć te kurioza odwiedziła prawie wszystkie pchle targi i posiadłości rozmaitych ekscentryków mieszkających w Kalifornii, szukając autentycznych przedmiotów, które można byłoby wykorzystać w filmie. Do tego powstawały setki szkiców i projektów, oddających specyficzny klimat powieści. Aby w pełni przedstawić wszystkie projekty scenograficzne, ekipa filmowa zdecydowała się nakręcić całość w studiu w Hollywood, w dawnej fabryce Boeinga na południe od Los Angeles.
Film zrealizowano w 70 różnych planach, z których 5 zostało skonstruowanych na wodzie. Budżet wyniósł 140 mln dolarów, chyba nie trzeba dodawać, że gros tej zawrotnej kwoty pochłonęła scenografia. Można jednak powiedzieć, że się opłaciło. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania.
- Scenografia została wykonana po mistrzowsku. Od 30 lat bywam wśród przeróżnych dekoracji filmowych, ale jeszcze nigdy nie widziałam czegoś tak wspaniałego! - zachwycała się Meryl Streep, a wraz z nią krytycy. Do tego stopnia, że film został nominowany do Oscara za najlepszą scenografię oraz zdobył nagrodę Amerykańskiej Gildii Scenografów.
tekst: Anna Oporska;
zdjęcia: Paramount Pictures, serwisy prasowe firm