Giulio Cappellini nie ustaje w poszukiwaniu trendów. W jednym tygodniu odwiedził Porto, Amsterdam i Warszawę. I nic nie wskazuje na to, by miał się zatrzymać! Redakcja Czasu na Wnętrze miała okazję zadać mu kilka pytań. Zapraszamy do lektury.
Kilka lat temu spotkałam Giulia Cappelliniego podczas otwarcia centrum designu w Kielcach. Wygłosił wówczas porywający wykład. Dziś, po blisko ośmiu latach wciąż jest charyzmatycznym mówcą. Gdy opowiada o współpracujących z marką designerach, raz jest ciepły niczym ojciec, kiedy indziej przybiera znacznie surowszy ton. Swoją drogą nie chciałabym być w skórze projektanta, który przedstawia mu rozczarowujący projekt. Jednak na targach Warsaw Home Cappellini był uroczy. Mimo że tego dnia wstał o 4.30 rano, by przylecieć do Warszawy z Amsterdamu.
CnW: Dużo czasu spędza Pan w podróży. Czy potrafi Pan jeszcze czerpać przyjemność z odwiedzania nowych miejsc?
Giulio Cappellini: Rzeczywiście w domu spędzam ostatnio bardzo mało czasu. W tym tygodniu byłem w Porto, Amsterdamie, a teraz jestem tu, w Warszawie. Na horyzoncie jest już wyjazd na targi do Moskwy.
Czy polska kultura jest dla Pana inspirująca?
Tak. Cenię zwłaszcza Polską Szkołę Plakatu. W czasach jej świetności powstały fantastyczne prace. Myślę, że dziś młodzi polscy designerzy mogliby się do nich odwoływać.
Którego z polskich projektantów Pan ceni?
Mam wielki szacunek do Tomka Rygalika. To świetny, bardzo skupiony designer, który dokładnie wie, czego chce i umie przeprowadzić projekt od początku do końca. Mocno wierzę w jego talent. Współpracuję z Przemysławem McStopą, który jest prawdziwym oryginałem. Proszę spojrzeć, jak on jest ubrany! To człowiek, który projektuje całą przestrzeń wokół siebie, a ja to niezwykle doceniam.