Kiedy dwanaście lat temu Małgorzata i Paweł rozpoczęli budowę domu, uznali, że z jego urządzeniem poradzą sobie bez fachowej pomocy projektantów. Tak się też stało - wykończyli wnętrza sami, w spokojnym, tradycyjnym stylu. I przez wiele lat byli z nich zadowoleni. Aż do chwili, gdy pewnego dnia odwiedzili znajomych w ich świeżo wyremontowanym domu.
Zaskoczeni, oglądali efekty niedawno przeprowadzonych tutaj prac. Właśnie wtedy się przekonali, że dom naprawdę może wyglądać równie efektownie jak na zdjęciach w eleganckich magazynach wnętrzarskich. I chyba już wtedy zapadła decyzja, że planowane odmalowanie wnętrz zamieni się w poważny remont domu, podczas którego odmianie ulegną nie tylko kolory na ścianach…
Nim wizyta się zakończyła, w torebce Małgorzaty znalazł się numer telefonu do pracowni projektowej.
Tak więc zarówno projekt wnętrz, jak i jego realizacja, zostały powierzone trójce młodych architektów: Marcie Wenerskiej, Robertowi Marczakowi i Rafałowi Smacznemu z pracowni Interyour.
Małgorzata i Paweł obejrzeli ich pierwsze pomysły. - To jest to - uznali i postanowili tym razem od początku do końca pozostawić rzecz w rękach fachowców.
- Praktycznie urządzaliśmy dom od nowa - wspomina Rafał. - Zachowaliśmy wprawdzie układ funkcjonalny i wszystkie ściany pozostały na swoich miejscach, ale poza tym zmieniło się wszystko.
Wyjechały meble, zerwano jasnoszare płytki podłogowe, z sufitów zniknęły sztukaterie, półokrągły kominek został zastąpiony przez prostokątny, a że pojawiło się nowe oświetlenie, więc i całą elektrykę trzeba było przerobić.
- Lubimy bardzo proste wnętrza, ale wiedzieliśmy, że akurat tutaj gospodarzom nie chodzi o sterylność i stuprocentowy minimalizm, że potrzebne jest coś, na czym można zawiesić oko. Dlatego w kilku miejscach płytki piaskowca z podłogi przechodzą na ścianę, co zdecydowanie ociepla wnętrze. Stąd też zwracające uwagę, oryginalne lampy - wyjaśnia Rafał.
W jadalni najważniejsze są stół i krzesła, tu jednak dominuje lampa-pająk. 16 żarówek znakomicie doświetla każdy kąt. | W nowoczesnym przedpokoju króluje szkło i orzechowy fornir. |
Te lampy rzeczywiście przyciągają wzrok - zwłaszcza jedna, żywo przypominająca... pająka z ponad przepisową liczbą odnóży. Ogromna, zawieszona nad stołem, zdecydowanie dominuje w całym wnętrzu. Druga lampa, stojąca, choć również efektowna, jest znacznie mniej "drapieżna" - podobna do wielkiego białego dmuchawca, odbija się w lustrze i łagodnie rozświetla wypoczynkową część salonu.
Małgorzacie i Pawłowi bardzo się spodobał prosty duży stół w okleinie z orzecha. Zdecydowali natychmiast, że właśnie taki chcą do jadalni. To do niego dobierano kolejny "ocieplacz" wnętrza - orzechowy fornir na ściany w kuchni.
Nie mniejszym zmianom uległy sypialnia i łazienka. W sypialni delikatną fioletowo-kremową kolorystykę zastąpił zestaw znacznie ostrzejszy: biel, czerń i czerwień. Zniknęły drewniane mebelki z tradycyjną toaletką, w zamian za to pojawiło się wielkie pikowane łoże, puszysta wykładzina na podłodze, czarna ściana cała ozdobiona kryształkami Svarowskiego i zabawny czerwony fotelik, na którym pani domu może wygodnie zasiąść przed lustrem.
A łazienka? Również i ona zyskała charakter, gdy podzielono ją na dwie strefy - umywalkową, z płytkami udającymi bielony dąb, i kąpielową, gdzie na tle czarnych płytek stanęła biała wolno stojąca wanna. Zastąpiła ogromną, obudowaną marmurkowymi płytkami wannę z hydromasażem, z której tak naprawdę nikt nie korzystał i domownicy pozbyli się jej bez żalu - podobnie jak całego wystroju reszty wnętrz, który odszedł już do historii.
- Jeśli możemy czegoś żałować, to chyba tylko tego, że dwanaście lat temu popełniliśmy błąd, urządzając dom samodzielnie - mówią. - Szczęśliwie udało się to naprawić.