Pierwszego własnego mieszkania Jakub nie wybierał sam. Prawdę mówiąc, kwestie poszukiwań i związanych z tym rozterek oraz emocji zostały mu całkowicie oszczędzone. Studiował za granicą, a kiedy po dyplomie wrócił do Polski, mieszkanie już na niego czekało. Kupili je rodzice.
- Czy mi się podobało? Jasne! - opowiada. - Darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, a tym razem koń był naprawdę nie byle jaki. Osiemdziesiąt dwa metry kwadratowe i w dodatku stary Mokotów! Jedna z dzielnic Warszawy, które lubię najbardziej!
Od razu jednak było wiadomo, że mieszkanie trzeba całkowicie przerobić. - Poprzedni właściciele, obcokrajowcy, mieli tu wnętrza à la caryca Katarzyna: mosiądz, złoto, rokoko - śmieje się Jakub. - Całe to duszące "bogactwo" po nich zostało, ale było absolutnie nie w moim guście.
Ponieważ zmian zapowiadało się dużo, gospodarz uznał, że sam sobie nie poradzi. Zaczął się rozglądać za architektem wnętrz. - To był pierwszy krok w stronę urządzania i, jak się okazało, wcale nie najłatwiejszy. Problem w tym, że większość architektów, na których strony trafiałem w Internecie, przedstawia tam projekty bardzo nowoczesne: szkło, marmur, metal. A ja w takim ascetycznym chłodzie czułbym się równie źle, jak u carycy Katarzyny. Nie mogłem się zdecydować na wybór architekta, który prezentuje tylko takie wnętrza…
Ostatecznie pomógł przypadek. Okazało się, że tuż obok, po sąsiedzku, jest siedziba pracowni prowadzonej przez architektkę Annę Koszelę. - To był właściwy adres! Pani Anna i jej współpracowniczka Marta Smorowska od razu zrozumiały, czego chcę. A chciałem mieć wnętrze, w którym nowoczesność naturalnie się miesza z klasyką. Takie, w którym jest oddech, przestrzeń i prostota, ale w którym jednocześnie jest miejsce na lustro w kunsztownych, złoconych ramach, i gdzie ustawiony w salonie staroświecki fotel wygląda świetnie.
Zanim jednak doszło do wieszania rzeczonego lustra i ustawiania fotela, trzeba było poprzestawiać ściany. Właściwie wszystkie. Projektantki zaproponowały zupełnie nowy układ mieszkania. I tak na przykład kuchnia, dotąd tradycyjnie osobna, została otwarta na salon. Dzięki temu, przybyło w nim i światła, i przestrzeni.
Podobnie sypialnia, w której miejscu były niegdyś dwa pokoje, jest teraz wygodnym dwudziestodwumetrowym pomieszczeniem, w którym znalazło się miejsce na kącik do pracy. Tak przygotowane wnętrza można było wypełniać kolorami, tapetami, sprzętami.
- Byłem na starcie, więc na drogi design po prostu nie było mnie stać. A że kupić trzeba było właściwie wszystko, więc szukałem rozwiązań najprostszych i możliwie niedrogich, a zarazem spójnych z wizją wnętrza nakreśloną przez projektantki. - opowiada Jakub. Większość mebli - wszystkie szafki, regał na książki, wyspę i zabudowę w kuchni czy gigantyczną szafę w sypialni - zaprojektowała Anna Koszela i wykonano je na zamówienie.
Nowoczesne, proste, bardzo praktyczne i niemal "niewidoczne", miały być tłem dla kilku zaledwie dobranych, stylizowanych elementów wyposażenia. Te elementy trzeba było wyszukać. - Na szczęście, nie musiałem robić tego sam. Z pomocą przyszły moje projektantki Anna i Marta. Podsyłały mi zdjęcia oryginalnych mebli i dekoracji, które współgrają z klimatem nowoczesnego mieszkania. W poszukiwaniach pomagała mi również moja ówczesna dziewczyna i jej kobiece spojrzenie okazało się nieocenione - przyznaje Jakub. W ruch więc poszedł Internet.
Na Allegro na przykład wypatrzyli stylowy okrągły stół i odpowiednie do niego krzesła. Były niedrogie, ale w świetnym stanie, wystarczyło tylko zmienić starą tapicerkę. Dziś ich aksamitne fioletowe obicia stanowią dominujący barwny akcent w biało-perłowoszarym wnętrzu. Również na Allegro, za grosze, kupili dwa fotele. Te się wręcz rozpadały, ale znajomy tapicer je odnowił i pokrył biało-czarną pepitką, wzorem podpatrzonym w Pracowni Anny Koszeli.
Są superwygodne i w dodatku trudno spotkać podobne. Dzięki tym meblom salon stał się miejscem, w którym - zgodnie z życzeniem Jakuba - pięknie mieszają się style. Reanimowane fotele z odzysku uzupełniają kącik wypoczynkowy i świetnie wyglądają na tle prostej szafki pod telewizor, stylowy stół i krzesła są wręcz idealnym towarzystwem dla stojącej tuż obok wyspy i gładkiej ściany kuchennej zabudowy.
- A do sypialni pani Anna zaprojektowała łóżko. Miało pasować do złotej ramy starego lustra, więc jest złote i pikowane. I to chyba - śmieje się Jakub - jedyna moja ekstrawagancja, ale już uzupełniona niedrogimi nocnymi stolikami.
- Czy lubię swoje nowoczesne mieszkanie? Uwielbiam! - zapewnia Jakub. - Ale widzę, że jest wygodne najwyżej dla dwóch osób. Przy tym rozkładzie trudno byłoby wygospodarować kącik dla dziecka. Tak więc, niestety, wiem, że nie jest to mieszkanie na zawsze…