Lofty "U Scheiblera" bez wątpienia robią wrażenie. Nie ma w naszym kraju zbyt wielu podobnych realizacji. Projektując przebudowę, zachowano historyczną bryłę imponującego, typowo fabrycznego budynku z czerwonej cegły, dzięki czemu można podziwiać np. oryginalne, gigantyczne okna, czy podtrzymujące konstrukcję piękne żeliwne słupy. Wewnątrz jest nowocześnie i surowo - dominuje szkło, stal i naga cegła.
Dawna przędzalnia to część większego kompleksu, swoistego miasta w mieście, które stworzył Scheibler. Pobudował cały zespół fabryczny, w skład którego wchodziły m.in. tkalnia, gazownia, farbiarnia. Wzniósł osiedle domów dla swoich robotników, ze szkołą, sklepami, biblioteką i strażą ogniową. Wybudował nawet szpital. Dzięki rozmachowi fabrykanta, Księży Młyn do dziś zachował spójny, postindustrialny charakter i jest atrakcją turystyczną miasta.
Robert, właściciel apartamentu w starej przędzalni Karola Scheiblera, to producent filmowy i wielki miłośnik Łodzi oraz jej historii. W okolicach dawnej przędzalni bywał wielokrotnie, przy okazji wyszukiwania miejsc do zdjęć filmowych czy sesji fotograficznych. Pracował wśród tych murów. I czuł, że sam chętnie zagospodarowałby choć kawałek tego pięknego, klimatycznego i ważnego dla Łodzi miejsca. Gdy więc pojawiła się ku temu okazja, natychmiast z niej skorzystał!
- Kupiłem jeden z loftów, od samego początku myśląc o nim jako o inwestycji; wiedziałem, że będzie pełnić funkcje hotelowe, a także zostanie miejscem sesji fotograficznych czy zdjęć filmowych - wspomina. - Jako producent, często sprowadzałem do Łodzi gości, chciałem mieć dla nich miejsce bardziej swojskie i intymne niż typowy hotel, a przy tym ciekawie, optymalnie urządzone, spełniające wszelkie potrzeby i nawiązujące do historii mojego miasta.
Studio-loft, bo tak nazwał Robert swój "hotelowy" apartament, ma ok. 70 m², ale - jak przystało na przestrzeń pofabryczną - jest na tyle wysokie, że udało się wydzielić także antresolę, która powiększa partię użytkową o dodatkowe 30 m².
Początkowo Robert zamierzał sam zabrać się za wykończenie i urządzenie tego miejsca, szybko doszedł jednak do wniosku, że przyda się fachowa pomoc. Jego wybór padł na pracownię KUOOARCHITECTS (wtedy Rydzyńska Design), należącą do architektki Kasi Kuo (Rydzyńskiej). - Architektów szukałem przede wszystkim w sieci, odwiedziłem mnóstwo witryn, a po projektach Kasi zorientowałem się, że nasze wizje mogą być spójne - wyjaśnia. - Dlatego właśnie ją zaprosiłem do współpracy.
Wnętrze miało być neutralne, minimalistyczne, czyste i nowoczesne. Funkcjonalność - tak. Przeładowanie - nie. Dużo oddechu i światła, skromna paleta barw. Żadnych zbędnych dekoracji, na które moda prędzej czy później przeminie. Projektantka i właściciel zrozumieli się znakomicie - apartament w starej przędzalni Karola Scheiblera ma wystrój ponadczasowy. Udało się także podkreślić jego architektoniczną niezwykłość i zachować postindustrialny charakter, tworząc jednocześnie wygodne i luksusowe lokum, w którym goście czują się jak w domu.
- Przy poszukiwaniu pomysłów na wystrój tego wnętrza, staraliśmy się razem z architektką nawiązywać do stylistyki loftów nowojorskich - przyznaje właściciel. I dodaje, że kocha Nowy Jork, jego architekturę i tamtejsze lofty. Dobrze zaprojektowany minimalizm ma jeszcze jedną, ważną zaletę - takie wnętrza najłatwiej posprzątać.
Oczywiście, jak zwykle przy tak efektownych realizacjach, każdy krok musiał być starannie przemyślany. Pierwszą istotną decyzją było zatem wyburzenie ścian działowych i stworzenie na dole jednej otwartej przestrzeni, funkcjonalnie podzielonej na część wypoczynkową i kuchnię z jadalnią. Co ciekawe, kuchnię w całości zintegrowano w dużej, zrobionej na zamówienie wyspie.
Zmieściło się w niej wszystko, co potrzebne do wygodnego przyrządzania posiłków. Ukryto tam także wszelkie naczynia, a nawet zmywarkę, nie tworząc przy tym typowej zabudowy. Efekt? Kuchnia jest funkcjonalna, ale dyskretna. Ścianę od jej strony celowo pozostawiono pustą - bez szafek czy dekoracji. To dlatego, że często pełni ona funkcję ekranu, na którym można wyświetlać filmy, co liczy się szczególnie wówczas, gdy gośćmi Roberta są filmowcy.
- Od początku wiedziałem, że musi tu być dobry zestaw kina domowego - podkreśla właściciel. Wnętrze wyposażono zatem w system dźwięku przestrzennego 5.1 (głośniki ukryte są w ścianach) oraz projektor, dzięki któremu uzyskujemy obraz niesamowitej wielkości i jakości. Ponieważ Robert jest także audiofilem, wiele czasu poświęcił na zaprojektowanie i schowanie w ścianach prawie 180 m kabli, zapewniających połączenie dźwięku i obrazu na najwyższym poziomie. - Pomyślałem także o możliwości podłączenia innego sprzętu, gdyby goście tego potrzebowali - dodaje. - Dlatego za obrazami schowane są końcówki kabli, dzięki którym można podłączyć dodatkowe źródła dźwięku lub obrazu i bezproblemowo przesłać je na projektor lub wzmacniacz.
Tuż obok kuchennej wyspy ustawiono obszerny stół, przy którym wygodnie posili się sześć osób. We wnęce przy jednym z okien znalazło się też miejsce na niewielkie domowe biuro, wyposażone w laptop i laserową drukarkę. Sypialnia natomiast poszybowała aż pod sufit. Wydzielono ją na specjalnie dobudowanej antresoli - stalowej konstrukcji z ażurowymi schodami, konsekwentnie utrzymanej w chłodnym, fabrycznym stylu.
Bardzo ważną częścią projektu jest oświetlenie. Apartament w starej przędzalni Karola Scheiblera ma wiele punktów świetlnych, w tym także przemysłowe reflektory na metalowych prowadnicach, doskonale pasujące stylem do charakteru wnętrza. Można tu wspaniale grać światłem, otrzymując jego rozmaite natężenia i tworząc odmienne nastroje. Nie mniejszą wagę przyłożono do detali wystroju.
Jednym z wyrafinowanych elementów jest np. ogromny wentylator, który zapewnia właściwy obieg powietrza w łazience, ale jednocześnie - odpowiednio podświetlony - tworzy fascynujący, ruchomy cień na przeciwległej ścianie. Dekoracje, choć nieliczne, dobrano z pietyzmem. Przy kanapach możemy więc np. podziwiać zdjęcia Agnieszki Ucińskiej, na których uwieczniono inne wnętrza fabryki Scheiblera.
Fotografie są oryginalną ozdobą, doskonale dopasowaną do całości, a do tego stwarzają złudzenie jeszcze większej, głębszej przestrzeni. Ujęcia z fabryki (tym razem fabrycznych zegarów) trafiły także nad wannę w łazience. To najmroczniejsza chyba, bo utrzymana w najciemniejszych barwach, część apartamentu. Pierwotnie miała mieć bardziej surowy wystrój, jednak specjalnie zamówione betonowe wykończenia nie dotarły na czas, więc ostatecznie, dzięki ciemnym, błyszczącym płytkom, nabrała bardziej wykwintnego charakteru.