Nie bez powodu wibrujący rytm wielkiego miasta stał się inspiracją podczas urządzania tego 83-metrowego mieszkania na warszawskim Muranowie. Jego właściciel, tuż po studiach, dopiero wkracza w życie z impetem właściwym młodym ludziom. Pierwsze własne mieszkanie miało więc być dla niego "bazą wojownika", oryginalną i robiącą wrażenie - pole do popisu dla projektanta.
Zaproszona do współpracy architekt Małgorzata Kopczyńska, prowadząca pracownię Studio di Lusso, otrzymała więc zadanie podkreślenia w projekcie tego etapu życia swojego klienta. Życzeniem gospodarza był wyrazisty charakter wnętrza - zdecydowanie męski, ale opierający się na kontraście energii z nutką elegancji i wyciszenia.
Pomimo że jedną ścianę salonu odważnie pomalowano na kolor granatowy, wnetrze wcale nie wydaje się ciemne. Rozświetlają je – niczym światła wielkiego miasta – niebieskie i jaskrawożółte akcenty. |
Ten klimat zapewniły zestawienia ciemnych, stonowanych barw: szarości, niebieskiego i granatu. Z kolei kolor żółty - barwa wyrażająca witalność, ruch i energię - odpowiada sportowej pasji właściciela, który intensywnie uprawia piłkę nożną.
Tworzenie idealnego mieszkania dla singla z wielkiego miasta rozpoczęło się tradycyjnie - od zmian w pierwotnym układzie. Kosztem salonu powiększono łazienkę, udało się również wygospodarować miejsce na małą pralnię i pomieszczenie gospodarcze. Znajdująca się przy wejściu garderoba oraz niewielka gościnna toaleta to także efekt przeróbki - początkowo były jednym pomieszczeniem.
Poprawek nie dało się uniknąć również w przestrzeni dziennej. Obecnie tworzy ją strefa wypoczynkowa z rozłożystą, komfortową kanapą i fotelem, przedzielona fragmentem ściany, w którą wkomponowano wykonany na zamówienie barek. W tle, celowo przesunięta w głąb względem salonu, znajduje się kuchnia.
Typowa jadalnia, z dużym stołem nie była tu potrzebna. Gospodarz uznał, że w zupełności wystarczy prosty barek z hokerami - doskonałe rozwiązanie dla dynamicznego młodego człowieka, który żyje w pośpiechu i nie ma czasu na celebrację posiłków.
Z kolei jedną z najważniejszych kwestii w projekcie było wykrojenie przestronnego, wygodnego miejsca do spotkań ze znajomymi i organizowania domowych imprez. Tu świetnie sprawdził się potężny narożnik oraz barek - wygodny, gdy trzeba podać gościom drinki.
Atmosferę pulsującej energią metropolii wprowadzają umiejętnie dobrane dodatki - projektantka zaproponowała obrazki z widokami Nowego Jorku, szafkę o asymetrycznych kolorowych wstawkach z motywem wieży Eiffla (właściciel żywi głęboki sentyment do Paryża), a także naklejki.
Zazwyczaj kaloryfery w mieszkaniu nie są szczególną ozdobą. Tutaj pomogły zbudować klimat wnętrza, stały się jego dekoracją. Małgorzata wpadła na pomysł, żeby zasłonić je laminowanymi płytami, a następnie przyozdobić atrakcyjnymi motywami. W części salonowej na dużej płycie naklejono fototapetę ze starym samochodem.
Niebanalnie wygląda również kaloryfer kuchenny, którego obudowę zdobi nalepka z postacią głównego bohatera serialu "Californication", pisarza Hanka Moody’ego. Ten wybór również nie był przypadkowy - "Californication" to jeden z ulubionych programów gospodarza.
W urządzeniu kuchni właściciel pozostawił projektantce sporo swobody. Małgorzata postanowiła poeksperymentować. Zrezygnowano więc z typowych szafek wiszących - zastąpiła je pojemna zabudowa z szarej płyty MDF, zajmująca całą wysokość ściany. Pojawiły się natomiast dwie kubiczne szafki, nawiązujące formą do prostopadłościennego okapu. Chodziło o kompozycję brył, ciekawy efekt zastosowania pionów (szafki) i poziomów (linia blatu podkreślona naklejką i - równoległy do niej - czarny pas "przecinający" szafki).
Ta "graficzna" kuchnia tak się spodobała gospodarzowi, że poprosił o zastosowanie podobnych rozwiązań również w żółto-szarej łazience.
Pomieszczeniem, do którego pan domu przykłada wagę szczególną, jest gabinet. Przestrzeń, w której pracuje, miała być "czysta", nieprzeładowana, taka, w której łatwo się skoncentrować. Stąd też pokój w tonacji białej, połączonej z jasnym, chłodnym błękitem. Stanęło tu tylko biurko, wygodny fotel oraz kilka półek na książki. I dodatek konieczny - rozkładana sofa, ponieważ gabinet zamienia się czasem w pokój gościnny.
Okładzina imitująca białe cegły oraz obrazek z nowojorskim motywem to kolejne ukłony w stronę wielkomiejskiego sznytu.
W tym apartamencie jest jednak jeden pokój, w którym nie znajdziemy ani śladu nawiązań do wielkiego miasta. To sypialnia pana domu. Z łóżkiem pod gwiazdami. Mieszkając w wielkim mieście, widuje się je bardzo rzadko. Tutaj, choć tylko wymalowane na suficie, gwiazdy są na wyciągnięcie ręki. Wystarczy się tylko położyć i - patrząc na migoczące "niebo" - oddać marzeniom...