Mieszkanie z układem charakterystycznym dla starych kamienic - przede wszystkim z przestronnym holem - to był cel poszukiwań Justyny i Marka. - Wydawało się, że znajdziemy takie bez trudu - opowiada Justyna - ale nic bardziej błędnego! Przerzuciłam dziesiątki ofert z rynku wtórnego. Bez efektu. Oczywiście były lokale, które spełniały nasz warunek, ale większość z nich miała za duży metraż. Pozostało przyjrzeć się dokładnie propozycjom deweloperów. Odpowiednią wytropiłam na Muranowie.

Przestrzeń dzienna w eleganckim wnętrzu na Mokotowie   pojemna półka na książki pojemna i ozdobna
Przestrzeń dzienna
Salon, jadalnia i kuchnia stanowią spójną całość. To efekt konsekwentnie dobranych kolorów i detali. Króluje szarość, ożywiona czarnymi akcentami (stolik w salonie, lampa nad jadalnianym stołem, a w kuchni czarna szczelina w suficie, w której ukryto halogeny) i rozświetlona lustrzanym błyskiem efektownych lamp w kształcie kuli. Umieszczono je na niejednakowej wysokości. Ta w salonie wisi bardzo nisko, bo tuż nad pufem, który zamiast do siedzenia służy jako ochrona przed zderzeniem z lampą.
  Najważniejszym życzeniem pana domu była pojemna półka na książki. Wybrano taką, która jest zarówno praktyczna jak i ozdobna. Składa się z czterech części - zawieszone na jednej wysokości stanowią ciąg o długości 320 cm. Lekka konstrukcja z polakierowanego na biało MDF-u wygląda bardzo efektownie na ścianie pokrytej tynkiem imitującym surowy beton.

Budynek - typowy nowoczesny apartamentowiec, ale wokół sporo starej zieleni, a z balkonu widok na ogródki działkowe. - Centrum miasta, stacja metra o rzut beretem, zatem wszędzie blisko, a w dodatku mąż do pracy może chodzić na piechotę. Tak więc lokalizacja bez pudła - mówi Justyna. - A i samo mieszkanie idealne: sto piętnaście metrów kwadratowych, cztery pokoje, trzy balkony i duży, dwudziestometrowy hol. Nic dodać, nic ująć.

Trzeba było tylko od razu wprowadzić drobne poprawki: zamiast dwóch małych łazienek i wciśniętej między nie garderoby zrobiliśmy jedną dużą łazienkę i pralnię obok niej, zaś kuchnię zamknęliśmy od strony holu, bo pierwotnie także i tam było przejście. Dzięki temu w holu stworzyło się miejsce na dużą szafę na buty, a w kuchni na zabudowę z lodówką i piekarnikiem. Przy tym pomieszczenie zyskało lepszy kształt, przestało być wąską dziurawą kiszką. Architektkę, której powierzyli urządzanie nowego lokum, Justyna znalazła przypadkiem.

Dolne szafki w kuchni pokryte fornirem, górne - białe, lakierowane na wysoki połysk.   Stół w jadalni, niegdyś czarny, przemalowano na szaro.  
Kuchnia
Dolne szafki pokryte fornirem, górne - białe, lakierowane na wysoki połysk. Na ścianie między nimi szary marmur Bardiglio. Całości dopełnia granitowy blat. - To granit płomieniowany, bez połysku, niezupełnie gładki, trochę porowaty - wyjaśnia pani domu. - Dobrze się sprawdza, można na nim tłuc kotlety, ale jednak trzeba o niego dbać i od czasu do czasu impregnować.
  Jadalnia
Stół w jadalni, niegdyś czarny, przemalowano na szaro. Krzesła, choć wyglądają niemal jak od kompletu, dobrano do niego osobno. Dwa z nich są szare, a dwa w kolorze dębowej podłogi. - To pozwoliło uniknąć kolorystycznej monotonii - tłumaczy gospodyni.
  Gabinet
Stonowana kolorystyka i wyraziste faktury - konwencja, która obowiązuje w całym mieszkaniu widoczna jest również w gabinecie.
Ciekawa faktura szarej zabudowy w przedpokoju nie jest nachalna, ale pozwala uniknąć monotonii.  

- Pewnego razu, gdy przeglądałam pisma wnętrzarskie, wpadł mi w ręce egzemplarz Czasu na Wnętrze. Spodobało mi się zdjęcie na okładce. Fajne mieszkanie, pomyślałam. Sprawdziłam nazwisko projektanta: Joanna Żabińska, z pracowni projektowej Studio Plan. I tak poznaliśmy panią Joasię, której pomoc okazała się nieoceniona.

Założenie było proste: miało być praktycznie, bardzo funkcjonalnie, elegancko, ale nie bardzo dekoracyjnie.

- Mamy dwa koty, a przy nich trudno o idealny porządek. Dlatego chciałam, żeby wszystko mogło być pochowane, nic na wierzchu i żadnych zbędnych ozdóbek. A kolory? Te piękne szarości w różnych odcieniach zaproponowała projektantka. Bardzo mi to odpowiadało, bo w poprzednim mieszkaniu było kolorowo, a ja lubię zmiany i szybko się nudzę - mówi Justyna. - Zresztą - dodaje ze śmiechem - w przeciwieństwie do mojego męża, który na początku kręcił nosem nawet na sam pomysł przeprowadzki. Za to teraz jest zachwycony!

Stonowane, neutralne kolory, proste, wyłącznie niezbędne sprzęty, niemal zupełny brak ozdób - a jednak urządzone w ten sposób wnętrze nie wygląda ascetycznie. Brak dekoracji? Pozorny! Bo czyż nie są dekoracją niezwykłe lampy w kształcie lustrzanych kul, w których odbija się wnętrze? Albo długa, nieregularna półka na książki, zarazem praktyczna i ozdobna, wisząca na ścianie, którą pokryto tynkiem imitującym beton? A już akcentem, który naprawdę robi wrażenie, jest fragment ściany z telewizorem pokryty... deskami ze starej stodoły.

Złotem i srebrem mieni się tapeta dekorująca ściany sypialni. Pokój syna. Umieszczony na ścianie drążek do ćwiczeń.
Przedpokój
Drzwi wiodące stąd do wszystkich pomieszczeń są bardzo wysokie, do samego sufitu, pomalowane na dwa kolory: od strony holu jest zawsze biel, zaś od strony pokoju barwa, która do niego pasuje. I tak na przykład drzwi do sypialni są od wewnątrz czarne. Gdy je uchylimy, możemy podziwiać jej odważne sufitowe oświetlenie - ogromną kwadratową lampę (prawie 1 x 1 m). Ścianę holu zdobi grafika Pawła Jońcy.
Sypialnia
Złotem i srebrem mieni się tapeta dekorująca ściany. Zmienia odcień w zależności od oświetlenia. Miękki zagłówek łóżka dla kontrastu obito grafitowym, niemal czarnym, welurem. Elementem przyciągającym uwagę jest grafika Waldemara Marszałka, wnosząca do wnętrza kolor i pogodę.
Pokój syna
Umieszczony na ścianie drążek do ćwiczeń to znak, że mieszka tu sportowiec. - Bruno, nasz szesnastoletni syn, trenuje piłkę nożną. Podchodzi do tego bardzo poważnie i dba o formę także w domu. I stąd ten drążek. Jednak trochę trwało, zanim dałam się przekonać, że ten element w jego pokoju jest niezbędny - śmieje się gospodyni.

- Ta ściana miała być wykończona zupełnie inaczej - opowiada Justyna - ale pojawił się problem: wygórowana cena, jaką zaśpiewali wykonawcy. I wtedy pani Joasia wpadła na pomysł, żeby wykorzystać zwykłe deski z rozbiórki. Takie surowe, z dziurami po gwoździach, niewykończone, jedynie zaimpregnowane. Efekt przeszedł nasze oczekiwania! Jednak żadne szczęście nie trwa wiecznie, więc ostatnio miny nam zrzedły: oglądamy telewizję jednocześnie słuchając odgłosu żerujących korników... Nie spodziewałam się tego, ale cóż, gdy przyjdzie pora, po prostu trzeba będzie deski wymienić. Zresztą czeka nas pewnie jeszcze jedna wymiana.

Piękna złoto-srebrzysta tapeta w sypialni nie tylko ślicznie zmienia odcień w zależności od światła, ale też, niestety na trwałe, zmienia się pod dotykiem. Zbyt późno się zorientowaliśmy, że pozostaje na niej każdy odcisk palca... Szczęśliwie tapeta nie zęby, można ją usunąć bez bólu - żartuje gospodyni. Na pewno za to nie trzeba będzie usuwać innej efektownej dekoracji - tym razem w łazience, gdzie ściana nad wanną jest pokryta ręcznie wykonanym malowidłem. - To również był pomysł projektantki.

Łazienka ozdobiona ręcznie wykonanym malowidłem   Kwiaty w łazience, odbijając się w lustrze, stają się wszechobecne
Łazienka
Ozdobiona ręcznie wykonanym malowidłem (autorstwa Bartosza Strużyny), jest niepowtarzalna. Kwiaty, odbijając się w lustrze, stają się wszechobecne. Wykończenie ściany tuż przy wannie idealnie koresponduje z grzejnikiem. Wzdłuż wanny biegnie pas czarnego granitu, pod grzejnikiem zaś pas lakierowanej na biało stali z czarnymi brzegami. Obudowa wanny wygląda jak granit, ale to imitujący go gres. Nad umywalką są szafki z lustrzanymi drzwiczkami. Blat wykonano z MDF-u pokrytego fornirem. Duża, wygodna umywalka szerokości 80 cm do minimum redukuje ryzyko zachlapania forniru.

Mieliśmy tę ścianę wyłożyć płytkami imitującymi drewno, tymczasem dostawca wydłużył termin, a nam zależało na czasie. Trzeba było szukać szybkiego rozwiązania. Pani Joasia podpowiedziała malowidło. I poleciła artystę, który miałby je wykonać. Pomysł dość niekonwencjonalny, pomyślałam, ale czemu nie? Nie było projektu w miniaturze, obraz powstawał wprost na ścianie, a my do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, jak będzie wyglądał - wspomina Justyna. - Efekt był więc miłą niespodzianką. Jak ściana jest zabezpieczona? Polakierowana, nie ma obawy, że pewnego dnia kwiaty spłyną.

Mieszkanie zostało wykończone w cztery miesiące. Od a do z! - Dzięki projektantce mieliśmy wyjątkowo sprawną ekipę wykonawców, a stroną logistyczną zajmowałam się sama. Mam w tym spore doświadczenie, bo to już czwarte mieszkanie, które z mężem urządzaliśmy. Ale fakt, że najbardziej pracochłonne. Liczył się najmniejszy drobiazg, bo nawet zwykłe gniazdko wpływa na wygląd wnętrza. A ja chciałam, żeby było idealnie. Może jest w tym trochę próżności - śmieje się Justyna - ale co tam! Warto było się postarać!