Miejski gwar na warszawskim Mokotowie
Apartament przez nią zaprojektowany zobaczyli w jednym z magazynów wnętrzarskich. Pomyśleli: fantastycznie, gdyby i nam trafił się projektant, który z takim wyczuciem i czułością zadba o najdrobniejszy detal. Klucze do nowego mieszkania właśnie co odebrane, dlaczego więc nie spróbować…I tak po nitce do kłębka właściciele czteropokojowego mieszkania na dalekim warszawskim Mokotowie dotarli do architektki wnętrz Katarzyny Arsenowicz.
Tak zwana „korporacyjna” część stolicy, żartobliwie określana Mordorem, ma swoje plusy i minusy. Kto lubi tętniące gwarem miasto poczuje się tu jak ryba w wodzie. Bliskość biurowców ułatwia codzienną komunikację, do firmy można przejść się spacerem lub, zamiast stać w niekończących się korkach, przyjechać hulajnogą. A potem po pracy, zaszyć się w pięknie urządzonym, przytulnym M.
Zdecydowani klienci Katarzyny Arsenowicz
Taki mniej więcej plan Zosia i Tomek przedstawili Kasi na pierwszym spotkaniu. Ale, żeby architektka nie miała zbyt łatwo, od razu zaznaczyli, że dokładnie wiedzą o co im chodzi, mają jasno sprecyzowane upodobania i będą ich bronić do upadłego.
- Lubię świadomych klientów, z wyczuciem estetyki - mówi projektantka. - Wtedy nie tylko ja ich inspiruję, ale i oni mnie - taka współpraca to wielka przyjemność. 100 metrowe mieszkanie nie wymagało dużych przeróbek, inwestorzy raczej chcieli dostosować je do wymagań czteroosobowej rodziny i uczynić funkcjonalnym. Żeby wpuścić do przestrzeni więcej powietrza wspólnie zdecydowali, że otworzą kuchnię na salon.
Tradycyjna dębowa jodełka pomalowana na głęboką czerń okazała się fantastycznym tłem dla wysublimowanych barw. Kasia jest mistrzynią kolorystycznych zestawień. To one grają w tym mieszkaniu pierwsze skrzypce. Głębokie, szlachetne kolory, jak z obrazów weneckich mistrzów. W salonie nakreślono nimi wspaniałą kompozycje.
Dużą, oliwkową sofę (Comforty) zestawiono ze szmaragdowym dywanem (Nap) i zgrabnymi fotelikami (Sits) w kolorze wzburzonego morza. Tę gradację zieleni ożywiają karminowe krzesła stojące przy drewnianym stole. Miękkie, welwetowe tkaniny obiciowe sprawiają, że kolory nabierają pięknej świetlistości.
Kuchnia czteroosobowej rodziny - trendy prosto z Mediolanu
Jak teraz w taki wysmakowany wystrój wpisać kuchnię z całym jej kuchennym anturażem? Projektantce udało się to bezbłędnie, bo jak twierdzi jest specjalistką od znikających kuchni. Cała zabudowa robiona na zamówienie, dostała gładkie fronty z delikatnymi frezami, w pięknym stalowym kolorze. Blaty zrobione zostały z granitu, który rysunkiem przypomina modne teraz lastryko. Kasia z Zosią długo wybierały, zanim trafiły na odpowiedni slab.
Dzięki otwarciu kuchni na salon udało się zaprojektować sporą wyspę - marzenie właścicielki. Przylega do niej stół jadalny ze szlachetnego drewna. Elegancka zabudowa straciła typowy kuchenny charakter i stała się efektowną częścią mieszkania. Fronty szaf w przedpokoju oraz komoda w salonie dostały takie same fronty co meble kuchenne. W ten sposób wszystko ładnie się ze sobą spięło. Kolorystycznym dopełnieniem są lekkie, lejące się zasłony w kolorze przybrudzonego pudrowego różu.
Łazienka w stylu art deco
Podążając wąskim korytarzem mijamy łazienkę gościnną - przestronną, dopieszczoną w najmniejszym calu. Kasia wpadła na pomysł zaaranżowania jej w klimacie art deco, ale w nieco uwspółcześnionym wydaniu. W całym pomieszczeniu dominuje czerń, a właściwie wyrafinowany antracyt, któremu dyskretnie towarzyszą białe akcenty. Podłogę zdobią cementowe płytki Bisazzy w ornamentalny wzór, a nad umywalką geometryczny deseń ułożony w szaro-białą jodełkę francuską (taki sam powtarza się pod prysznicem).
Pod blat z polerowanego marmuru nero marquina architektka zaprojektowała praktyczną komodę z szufladkami na łazienkowe akcesoria. Właściciele lubią porządek - nie chcieli, żeby efektowny wystrój psuły przedmioty codziennego użytku. Zależało im za to, żeby goście, którzy ich odwiedzają, docenili przestrzeń dla nich zaprojektowaną.
Cała łazienka sprawia wrażenie stylowego puzderka z idealnie dobranymi detalami - chromowane uchwyty w szufladach, kinkiety z mosiężnymi okuciami i rozetkami z bakelitu, finezyjnie wyprofilowane listy przy podłodze i przy suficie…
Te wszystkie drobnostki decydują o ogólnym kształcie tego miejsca. I jeszcze niespodzianka, o której wiedzą tylko wtajemniczeni. Za przesuwną lustrzaną ścianą, która wygląda jak ogromne lustro oprawione w ramę, kryje się wejście do niewielkiej… pralni. Tu kończy się strefa gościnna, a zaczyna prywatny świat gospodarzy.
Czteropokojowe mieszkanie z dwiema łazienkami - grunt to dobry projekt!
Do ich sypialni i pokoju dziewczynek mają wstęp tylko oni. Sypialnia Zosi i Tomka połączona z łazienką to wypadkowa kobiecej przytulności i męskiego zdecydowania. Bohaterem numer jeden jest tutaj duże łóżko (Nap) obite miękką tkaniną w pięknej zieleni. Stanęło na tle ściany z dekoracyjną tapetą (Arte) we flamingi. Ten efektowny tropikalny wzór z pewnością przykuwa uwagę - dodatkowo jest lekko wypukły, co sprawia, że ściana jest miła w dotyku. Przez duże okno wpada do wnętrza mnóstwo dziennego światła.
Przed słońcem i spojrzeniami sąsiadów chronią sypialnię ciężkie pluszowe zasłony w pięknym musztardowym kolorze. Ściany wnęki zostały zabudowane pojemnym meblem - szafy z białymi frontami zaprojektowanymi na wzór śródziemnomorskich shuttersów z powodzeniem zastępują garderobę. Przedłużeniem sypialni jest prywatna łazienka, dla zachowania równowagi trochę w męskim stylu. Czarna jodełka płynnie przechodzi w czarno-białą mozaikę na podłodze. To Vienna Nero włoskiej Bisazzy. Drobniutkie, ręcznie wytwarzane szklane kosteczki tworzą na posadzce geometryczny wzór nawiązujący do świetności lat 30. Nie ma za to płytek na ścianach – zastępuje je wodoodporna farba w odcieniu szarości.
Podobnie jak w łazience gościnnej pod umywalkę zrobiono na zamówienie pojemny mebel i nakryto go marmurowym blatem. Katarzyna namówiła Zosię na wannę wolno stojącą - niewielką, ale proporcjonalnie dopasowaną do wnętrza.
- Żeby optycznie powiększyć nieduże pomieszczenie na większości ścian zastosowałam lustra - wyjaśnia Kasia. Pięknie odbija się w nich światło zjawiskowych lamp marki Flos zakupionych, podobnie jak wszystkie lampy w mieszkaniu, w salonie Interium. Po przeciwnej stronie korytarza swoje królestwo mają dziewczynki: 4-letnia Helenka i 2-letnia Antosia. Uwielbiają swój pokój, chociaż nie przypomina on typowej komnaty księżniczki.
- Zgodziliśmy się z rodzicami, że rezygnujemy z cukierkowego różu i tiulowych bombek. Ma być serio, trochę dorośle, ale z wdziękiem i na wesoło - śmieje się projektantka. Książki i zabawki maja swoje miejsce w robionej na wymiar zabudowie. Pomiędzy szafami stanęło łóżko siostrzyczek (SoSo Close), a przy oknie białe biureczko i krzesło marki Ton.
Ściany rozweselają jasne tapety w zwierzątka (Ferm Living). No dobrze - małe kobietki przemyciły jednak kilka subtelnych różowych akcentów w postaci uroczych gałeczek do szaf (Regałka). Na dziewczynki ma baczne oko dumny tata, który obok ich sypialni urządził gabinet.