Wielopokoleniowy dom na warszawskim Bemowie
Marzena wraz ze swoim partnerem Maciejem oraz synem Wiktorem mieszkają w tym domu na warszawskim Bemowie dopiero od pięciu lat. Sam dom jednak ma znacznie dłuższą historię. Od kilku już pokoleń należy bowiem do rodziny pana domu. W oryginalnym, niewielkim budynku mieszkali kiedyś pradziadkowie Macieja, a 12 lat temu rozbudowali go w stylu kanadyjskim jego dziadkowie. Gdy dom ostatecznie trafił w ręce najmłodszego pokolenia, zmienili go oni nie do poznania, czyniąc z niego najsłynniejszy dom w Polsce. - Gdy się tu sprowadziliśmy, nie spodziewałam się, że zrealizuję swoje marzenie - wspomina dziś Marzena.
Droga do sławy Marzeny Marideko
Od wielu lat bowiem blogerka zakochana była w stylu skandynawskim. Uwielbiała go za piękno jego prostoty, za czarowne, jasne wnętrza wypełnione pięknymi i przytulnymi drobiazgami, za pochwałę bycia w zgodzie z naturą. Jednak mieszkając w bloku, nie było łatwo zrealizować to pragnienie życia po skandynawsku. - I wtedy dziadkowie Macieja zdecydowali się podarować nam ten dom - mówi Marzena. - Jakby sam los powiedział: „Oto Twoja szansa. Pokaż, co potrafisz!”
Początki jednak nie były łatwe, bowiem dom wymagał wciąż wiele pracy. - Przez dość długi czas mieliśmy w nieco polowych warunkach. Sama z moim partnerem na przykład kładłam podłogi z 6-metrowych desek - wspomina Marzena. Powoli jednak z każdym miesiącem dom coraz bardziej piękniał. A to napawało domowników wielką radością. Nic dziwnego, że chcieli się tym podzielić z innymi. Z tej właśnie dumy nad dziełem własnych rąk i własnej wyobraźni powstał profil @marzena.marideko, na którym blogerka zamieszczała zdjęcia swoich realizacji. I w jej postach zakochali się Polacy.
- Nie spodziewałam się takiej reakcji. Na początku miewałam po kilka polubień, ale nie zrażało mnie to, bo czułam, że mam coś fajnego do pokazania innym - przyznaje Marzena. I miała rację. Nic więc dziwnego, że w końcu zgłosił się do niej Westwing i zaproponował współpracę. Blogerka nie mogła uwierzyć w swoje szczęście, bowiem okazało się, że nikt z Westwing nie będzie jej narzucał swojej wizji. - Dostałam całkowicie wolną rękę, co mogę wybrać i jak zaaranżować to z resztę - opowiada pani domu.
- Zaczynałam od małych rzeczy jak wazoniki czy puf, a z czasem, gdy nasza współpraca się rozwijała, sięgałam po coraz większe. Dziś Marzena przyznaje, że wszystko to, co wydarzyło się odkąd założyła profil na Instagramie, jest dla niej spełnieniem wielkiego marzenia. Kiedyś bowiem to ona szukała inspiracji w kolorowych magazynach i w internecie, teraz sama inspiruje innych. I czerpie z tego ogromną radość.
Czym inspiruje się Marzena Marideko?
A co dziś dla niej samej jest inspiracją? - Na pierwszym miejscu zawsze dla mnie będzie przytulność. To hasło, które przyświecało powstaniu dosłownie każdego centymetra naszego domu - mówi blogerka. - Najważniejsze jest przecież, by każdy domownik czuł się tutaj dobrze, wygodnie, u siebie. Ta filozofia sprawdza się idealnie.
Dzisiaj bowiem Marzena z partnerem i synem zajmują piętro domu, a na parterze zagościli dziadkowie Macieja. I wszyscy poczuli w sobie tę samą niespożytą kreatywność, jaką ma pani domu. Wszak gdy mieszka się w tak twórczym otoczeniu, nie sposób pozostać obojętnym. W ten oto sposób każdy przyczynia się do piękna, a jednocześnie popularności tego domu.
- Z założenia nasz dom miał być wielopokoleniowy - przyznaje Marzena. I może w tym prostym stwierdzeniu tkwi właśnie największy sekret Marideko. Kto z nas bowiem dziś, w czasach powszechnego pośpiechu, nie marzy o tym, by cała rodzina - od dziadków po wnuki - siadła razem do posiłku lub spotkała się na kanapie w salonie i…po prostu ze sobą była?