Kiedy byłem mały, domowe sprzęty były przez moją rodzinę - nie tylko przez nią - cenione znacznie wyżej, niż ceni się je dziś. I nie mam na myśli ich ceny, bo na ogół nie kosztowały wcale wiele, ale ich unikalność.

Szafka pod zlewozmywak, meblościanka, biurko, czy kanapa były przedmiotami luksusowymi, gdyż zdobywało się je z ogromnym trudem, czatowało miesiącami pod sklepem "Emilia", obłaskawiało sprzedawczynie i walczyło (niekiedy dosłownie) z konkurentami.

Kompleksowa wymiana mebli w naszym mieszkaniu za czasów mojego dzieciństwa nastąpiła tylko raz i stała się swoistą cezurą historyczną. Od tego czasu mówiło się, że coś wydarzyło się "jeszcze za czasów szafek wyszkowskich", bo wcześniej w dużym pokoju stał zestaw mebli z tej wytwórni, lub stwierdzało, że wydarzyło się to "gdy już był regał jugosłowiański".

Meble zatem były bardzo ważne. Mama miesiącami marzyła o narożniku lub nowych fotelach, wieczorami rysowaliśmy wspólnie rzuty pokoju, planując ustawienie sprzętów. Jeśli jednak nowe meble były przez nią pożądane, to dywan… Och, nowy dywan otaczała nabożną niemal czcią.

Rysowaliśmy fotele, regał, kanapę (raz pod jedną ścianą, raz pod drugą, a może, rewolucyjnie na środku pokoju?), a gdy wszystko było już wyrysowane, mama mówiła: "No i nowy dywan…". Te słowa, wymawiane przez nią z drżącym westchnieniem, do dziś dźwięczą mi w uszach, a co więcej - wpojone za młodu przekonanie o wysokiej randze tego elementu wyposażenia wciąż we mnie szczątkowo pokutuje.

Gdy ktoś ze znajomych komunikuje, że kupił sobie ekspres do kawy, auto lub kino domowe, uśmiecham się grzecznie, natomiast gdy mówi, że kupił dywan, odruchowo spoglądam z podziwem i szacunkiem.

Dziś dywanami raczej nikt już się nie przejmuje. Wymienia się je bez żalu i mimochodem, a niekiedy nawet - szok i zgroza - z dywanu w mieszkaniu w ogóle się rezygnuje. Ja z dywanów zrezygnować nie potrafię. Mam ich sporo, a choć są stare, nie umiem się z nimi rozstać, bo jak to tak? Wyrzucić dywan?!

Wydawałoby się, że recycling, a raczej recyclingowi designerzy dywanami się nie zajmują. Same w sobie nie wydają się wdzięcznym materiałem do przeróbki, a z kolei dywan z recyclingu? Jaki i z czego? Postanowiłem jednak sprawę zbadać dokładniej i ku mojemu zdumieniu okazało się, że oferta w tym segmencie recyclingowego designu jest całkiem pokaźna.

Przede wszystkim znalazł się ktoś, kto wymyślił sposób na przywrócenie do życia dywanu zużytego, a nawet podartego na brzegach. Projektantka Lisa Lefebvere przerabia stare kobierce na żartobliwe, postmodernistyczne trofea myśliwskie. Wykrojone w kształt niedźwiedzich skór z dorobionymi groźnie wyszczerzonymi pyskami, nadal mogą pełnić we wnętrzach swoją dawną fukcję, a przy okazji rozweselać gospodarza i jego gości.

Studio Mad Mats natomiast znalazło sposób na zużyte torby reklamowe, z których - po odpowiedniej obróbce - tka orientalne dywany przeznaczone na tarasy, patia, a nawet do ogrodów.

Podobnie produkuje swoje kobierce firma ABC Carpet & Home, choć jej projektanci sięgnęli po znacznie szlachetniejszy surowiec. W kolekcji Aquasilk znalazły się tylko dywany  z jedwabiu odzyskanego ze starych indyjskich sari.

Designerka Augustina Woodgate wpadła na pomysł mozaikowych futrzanych dywanów wykonanych ze starych maskotek. Studio Volksware przerabia natomiast na chodniki stare ubrania - sprasowane, przeszte i zabezpieczone żywicą dostępne są w rolach, z których można odciąć dowolną, potrzebną długość.

Przetwarzaniem ubrań na dywany - a właściwie na bajecznie kolorowe gobeliny - zajmuje się też Al Kijima. Z kolei duet znakomitych holenderskich projektanów, Tejo Remy i Rene VeenHuizen, zaprojektował niezwykle pożądaną przez miłośników wielkiego designu serię dywanów ze starych kocy. Pociętę na pasy, pozwijane w wałeczki i sklejone ze sobą tworzą barwne kompozycje, przypominające przekroje fantastycznych drzew.

I wreszcie Katrin Sonnleitner, która wymyśliła dywan-puzzle z przetworzonych gumowych odpadów. Pomysł dowcipny i praktyczny szczególnie dla tych, którzy nie cierpią trzepania dywanów, a i ileż zabawy dla całej rodziny w długie zimowe wieczory, gdy domownicy postanowią zmienić wzór kobierca.