Choć nie ma jeszcze czterdziestu lat, jest jednym z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych polskich projektantów. Także zagranicą. W końcu przecież Tomek Rygalik designerem został w Ameryce.
Z charakterem Wykonany z wysokiej jakości stali wieszak Seven zaprojektowany dla firmy PROFIm wygląda niczym nowoczesna, minimalistyczna rzeźba. |
Zaczynał od architektury, którą studiował w rodzinnej Łodzi. Szybko jednak zdecydował, że chciałby posmakować edukacji za oceanem. Kiedy skończył z wyróżnieniem Pratt Institute, prestiżowy amerykański college specjalizujący się w designie, był rasowym projektantem przemysłowym, już ze sporą praktyką. Projektował między innymi dla takich firm jak Kodak, Polaroid, MTV czy Unilever.
Na brak zleceń nie narzekał. Ale kiedy wydawało się, że jest u szczytu kariery, zdarzyły się dwa wypadki. Pierwszy miał miejsce podczas pracy nad projektem urządzenia medycznego, a dokładniej cięcia piłą pianki modelarskiej. Rygalik niemal stracił dwa palce. Pobyt w szpitalu nieoczekiwanie pozwolił spojrzeć z dystansu na przewidywalne w gruncie rzeczy projektowanie komercyjne.
Drugim powodem, dla którego postanowił porzucić dotychczasowe życie w Nowym Jorku, był atak na WTC. Wyjechał do Londynu i z dobrze zarabiającego senior designera znów stał się studentem, tym razem Royal College of Art. I to w dodatku sprzedającym polską kiełbasę i kiszone ogórki na Borough Market.
Na uczelni uczestniczył w projektach badawczych. Otworzył też własne studio. Fotel Raw (2006) ze skóry formowanej na mokro tak spodobał się Patrizii Moroso, że zaprosiła Rygalika do współpracy. Niedługo potem dostał propozycję prowadzenia własnej pracowni na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jakiś czas krążył między Londynem, Warszawą a Łodzią, aż wreszcie postanowił osiąść w stolicy.
Na swoim koncie ma nie tylko współpracę ze słynnymi markami meblowymi (Comforty, Iker, Meble Vox, Noti, Profim, Paged), ale także prestiżowe realizacje na zamówienia instytucji. Rygalik stał się jedną z wizytówek polskiej prezydencji w Unii Europejskiej w 2011 roku. Na tę okazję przygotował kolekcję lekkich kolorowych foteli Czesław. Towarzyszyły im lampy Genotyp.
Projektował między innymi także dla Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie czy Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie. Dla toruńskiego Centrum Sztuki Współczesnej "Znaki Czasu" stworzył wielofunkcyjną modułową przestrzeń Pokoju z Kuchnią (2009), wykorzystując w tym celu płyty OSB, z których powstały duże, niemal rzeźbiarskie bryły będące stołami i siedziskami. Projekt ten odnosi się do koncepcji twórczego recyklingu, bliskiej Rygalikowi, który w designie bardzo ceni funkcjonalność i… zaradność, w tym twórcze wykorzystywanie materiałów. Jest autorem wielu projektów dla przestrzeni publicznych.
Jak za Thoneta Krzesło Benko to powrót do początków Pagedu i mebli wykonanych z gięciny. Całości dopełnia ręczna plecionka. |
Projektów, które zmieniają nie tylko otoczenie, ale i ludzi. Stół, który wymyślił razem z żoną, Gosią - pracują razem w Studio Rygalik od 2006 roku - dla warszawskiego bistro Charlotte, wprowadził na rodzime podwórko ideę common table. Wykonany ze starego drewna pozyskanego ze stodoły wieczorem jest podnoszony i dostawiane są do niego stołki barowe, dzięki czemu tworzy się zupełnie inny klimat. Pomysł wspólnego stołu i w naszych warunkach sprawdził się świetnie i znalazł wielu naśladowców.
Rygalik wie, jak zaprojektować meble, żeby osiągnąć odpowiedni cel. Nawet kosztem wygody - bo przecież krzesła do kawiarni nie mogą być zbyt komfortowe, żeby przypadkiem goście zbyt długo się nie zasiedzieli. Projekt ma według Rygalika optymalnie odpowiadać potrzebom użytkownika czy zleceniodawcy. Niekoniecznie musi być fascynujący, ale powinien nosi ślady świeżości spojrzenia projektanta, być prosty i ponadczasowy.
W Polsce Rygalik jest prawdziwą gwiazdą, choć sam nie lubi, gdy się go określa tym mianem. Co by nie mówić, jego dorobek jest imponujący. Trafił nawet do muzeum. Prezentowana niedawno w Muzeum Gdyni wystawy "Istota rzeczy" traktowana jest właściwie jako retrospektywa podsumowująca działalność Rygalika. A przecież to młody designer, który w żadnym wypadku nie spoczął na laurach.
Dużo pracuje, wykłada, projektuje, promuje dobry design, a ostatnio sprawdza się także na wysokich stanowiskach w przemyśle meblarskim - poprzednio w firmie Comforty, a obecnie jako dyrektor kreatywny w Paged. W tym roku 15 miast odwiedziła organizowana przez Paged we współpracy z Agata Meble objazdowa wystawa "Od Thoneta do Rygalika". Instytut Wzornictwa Przemysłowego zaś przyznał mu tytuł Designera Roku 2015. W kolekcji wzornictwa warszawskiego Muzeum Narodowego jest już fotel Rygalika Leming, wyprodukowany przez firmę Iker. Wydaje się, że projektant ma już zagwarantowane miejsce w historii, nie tylko zresztą polskiego, designu.