Popołudniem 18 stycznia 1905 r. w warszawskiej restauracji Lijewskiego przy Krakowskim Przedmieściu doszło do tragedii. Rzeźbiarz Xawery Dunikowski zastrzelił malarza, a świadkiem całego zajścia był właściciel znanego salonu artystycznego.
Tragiczna śmierć Xawerego Dunikowskiego
Świadkiem tym był Jan Krywult, ofiarą - dzisiaj właściwie zapomniany - artysta Wacław Pawliszak, a zabójcą jeden z najwybitniejszych polskich rzeźbiarzy, słynny już wówczas, 30-letni Xawery Dunikowski.
Ówczesna prasa podaje, że Dunikowski tylko bronił się przed prześladującym go Pawliszakiem, z natury kłótliwym, a ponadto cierpiącym na różne urojenia. Sprawa zaczęła się od tego, że jury odrzuciło większość jego obrazów zgłoszonych do corocznego Salonu Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Zachęcie. Przyjęto tylko jeden obraz, ale - o zgrozo - powieszono go obok pracy malarza, za którym Pawliszak, łagodnie mówiąc, nie przepadał. Oburzony, wycofał obraz z wystawy już w dniu jej otwarcia, a do członków jury, m.in. do Dunikowskiego, powysyłał obraźliwe listy.
Pawliszaka uznano za niepoczytalnego i przestrzegano przed tym, żeby nie dać się mu sprowokować. Stosowne komunikaty pojawiały się nawet w prasie. Xawery Dunikowski odpisał Pawliszakowi, że jako od obłąkanego satysfakcji od niego nie żąda, na co ten, wzburzony, zaczął szukać sposobności do konfrontacji. Udało mu się spotkać rzeźbiarza, kiedy wraz z Krywultem jadł obiad, w przerwie między przygotowaniami do indywidualnej wystawy Dunikowskiego w Salonie Krywulta.
Pawliszak zamierzył się, żeby spoliczkować rzeźbiarza, gdy ten wyciągnął z kieszeni rewolwer i wystrzelił. Rannego przeniesiono do pobliskiego szpitala św. Rocha, ale rana głowy była tak poważna, że malarza już nawet nie starano się ratować. Zmarł w nocy. Dunikowski zaś trafił do aresztu, skąd wyszedł za sporą kaucją. W listopadzie odbyła się rozprawa. Uznano, że działał w obronie koniecznej i skazano go na pół roku więzienia w zawieszeniu.
Owa tragiczna historia nie miała jednak, jak się może wydawać na podstawie tej przytoczonej z ówczesnej prasy wersji, czarno-białych bohaterów. Xawery Dunikowski także od czasów młodości nie cieszył się dobrą sławą. Bywał częstym uczestnikiem awantur, pojedynków z bronią i skandali - zarówno towarzyskich, jak i artystycznych. W 1902 r. został skazany na pół roku twierdzy z zawieszeniem za udział w pojedynku. Poszło o kobietę, choć rzeźbiarz twierdził, że raczej o honor.
Odbiór prac Xawerego Dunikowskiego
Sprawa z Pawliszakiem wpłynęła też na odbiór prac Dunikowskiego. Na wystawę u Krywulta sprowadzono dozorcę, który miał pilnować rzeźb przed zniszczeniem przez zwiedzających. Powstałych w kolejnym roku, 1906, "Kobiet brzemiennych" widać już nikt nie pilnował, bo pewnemu oburzonemu warszawskiemu krytykowi udało się potłuc laską jedną z nich. Rzeźby te szokowały, bo nie tylko sam temat uznano za niemoralny, ale brak postumentów zrównywał je z widzem. Nie szczędzono słów krytyki, nazywając je "dziwactwami", "okropnościami" oraz "potwornościami", nie rozumiejąc zupełnie nowatorstwa ekspresyjnej formy.
Xawery Dunikowski był wówczas, od 1903 r., profesorem rzeźby warszawskiej Szkoły Sztuk Plastycznych, jak nazywała się wtedy obecna ASP. W 1910 r. przeniósł się do Krakowa. Dużo wystawiał, został prezesem Towarzystwa "Rzeźba". Gdy zamówienia z kraju były coraz rzadsze, wyjechał do Londynu, a potem na kilka lat do Paryża.
Nie planował tam długo pozostać. Wybuchła wojna, wstąpił więc do Legii Cudzoziemskiej, z której zresztą został dość szybko zwolniony ze względu na zły stan zdrowia. Powróciwszy do Paryża, zamieszkał u swojej byłej studentki i muzy, z którą miał córkę - Sary Lipskiej. Przyjechała ona do stolicy Francji dwa lata wcześniej. Oprócz tego, że rzeźbiła i malowała, zajmowała się m.in. projektowaniem kostiumów dla Baletów Rosyjskich Diagilewa, oryginalnych fryzur i inspirowanych Wschodem strojów, a także dekoracją wnętrz. Xawery Dunikowski długo nie wytrzymał rodzinnego życia, chociaż później pozostawał z Lipską w przyjacielskich stosunkach. Na pewno go fascynowała, o czym świadczą liczne figury o rysach Sary.
Rzeźbiarzowi w Paryżu nie wiodło się najlepiej. Wspólny przyjaciel Lipskiej i Dunikowskiego, słynny ekscentryczny fryzjer, czy może raczej kreator fryzur, Antoni Cierplikowski (Antoine), tak wspominał początki pobytu rzeźbiarza we Francji: "(…) był bardzo biedny. Jego ubranie - zawsze to samo bez względu na porę dnia i roku - charakteryzowało się zupełnym brakiem guzików. Jadał więcej niż skromnie, a wszystko, co miał, wydawał na zakup materiałów rzeźbiarskich (…). Przy życiu trzymały go zamówienia na portrety".
Xawery Dunikowski korzystał zresztą ze wsparcia finansowego Cierplikowskiego, ten zaś uczył się u mistrza rzeźby. Antoine znany był również z tego, że niezwykle starannie przygotowywał się do własnego pogrzebu: zorganizował go już za życia, spał w trumnie, a na wieczne odpoczywanie kupił sobie mnisi habit z wielbłądziej wełny i sandały, poprosił też Dunikowskiego o pomnik nagrobny. Artysta wykonał 9-metrową kopię powstałego w 1903 r. "Fatum". Przyjaciel jednak był przekonany, że to on pozował do rzeźby i prawdziwą radość sprawiało mu przypatrywanie się "swoim" rysom na tle nieba.
Ostatecznie figura nagrobna okazała się za duża i fryzjer zamówił u mistrza jej mniejszą wersję. Tę 9-metrową można obejrzeć w parku przy Królikarni, obok wielu innych prac artysty. W 1966 r. została ona wraz z dwunastoma innymi rzeźbami, trzema obrazami i czterema szkicami Dunikowskiego podarowana przez Cierplikowskiego Królikarni.
Xawery Dunikowski nie żył już wtedy od dwóch lat. Nie doczekał niestety zakończenia remontu Królikarni, którą - w zamian za podarowanie Ludowemu Wojsku Polskiemu prac prezentowanych na dużej monograficznej wystawie w warszawskim Muzeum Narodowym na przełomie 1948 i 1949 r. - miał dostać od Ministerstwa Kultury i Sztuki na mieszkanie, pracownię i muzeum. Władza wspierała go zresztą i przed wojną, i po niej, inaczej niż społeczeństwo, które często wykazywało jeśli nie oburzenie, to przynajmniej niezrozumienie dla projektów rzeźbiarza.
Z Paryża wrócił w 1921 r., otrzymawszy propozycję objęcia katedry rzeźby w krakowskiej ASP. Niebawem zrealizował "Pomnik Wdzięczności Ameryce". Monument w formie fontanny stanął na warszawskim skwerze Hoovera, skąd usunięto go w 1930 r. na skutek powszechnych protestów. Po stolicy krążył wtedy nawet frywolny wierszyk: "
Xawery Dunikowski większość wojny spędził jako więzień w Auschwitz. W 1945 r. powrócił do pracy w krakowskiej ASP, a niebawem stał się sztandarowym artystą socrealizmu. Władza nagradzała jego postawę twórczą, widząc w jego rzeźbach realizm, postępowość i rewolucyjność. W 1949 r. otrzymał Order Budowniczego Polski Ludowej, w 1955 r. Order Sztandaru Pracy I Klasy i oraz liczne nagrody państwowe. Był członkiem Polskiego Komitetu Obrońców Pokoju, Rady Artystycznej przy Ministrze Kultury i Sztuki, prezesem Rady Artystycznej Związku Polskich Artystów Plastyków.
Otrzymywał liczne zamówienia państwowe, jak kontynuacja zaczętego przed wojną cyklu "Głowy wawelskie", przedstawiającego najważniejszych Polaków, który miał się kończyć przedstawieniami działaczy ruchu rewolucyjnego i robotniczego: Feliksa Dzierżyńskiego, Ludwika Waryńskiego i Walerego Wróblewskiego, czy "Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej" w Olsztynie, "Pomnik Czynu Powstańczego" na Górze Świętej Anny koło Opola.
Z drugiej strony, władza nie zawsze była zadowolona z artystycznych pomysłów Dunikowskiego. Postać Stalina, którą zgłosił w 1954 r. do konkursu na pomnik wodza, określono jako "karła z wielką łapą", choć sam autor był zadowolony z nowatorskiej formy. Zlecenia państwowe były jedynym źródłem dochodu artysty. Żył skromnie, wydając olbrzymie sumy na materiały potrzebne do wykonania rzeźb. W sztuce nie uznawał bowiem kompromisów, podobnie jak w życiu…