Magdalena Carmen Frieda Kahlo y Calderón była postacią wyjątkową, tak samo jak wyjątkowe jest jej malarstwo. W tradycyjnym, meksykańskim stroju, z interesującą urodą, charyzmatyczną osobowością i wyjątkowym talentem fascynowała zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Korzystała z życia, jak tylko mogła, chociaż ono nie było dla niej łaskawe.

Życiorys Fridy Kahlo

Okoliczności, w których Frida Kahlo zajęła się malarstwem, były niezwykłe. Wszystko zaczęło się od pewnego wypadku autobusowego, do którego doszło, kiedy dziewczyna wracała ze szkoły wraz ze swoim przyjacielem. Na skutek uderzenia jedna z poręczy przebiła ją na wylot, łamiąc jej żebra, kręgosłup w trzech miejscach, lewą nogę w jedenastu, a prawą miażdżąc, uszkadzając nerkę i wychodząc przez pachwinę. Widok był straszny i zdumiewający zarazem, bowiem jej zmasakrowane nagie ciało (zerwało z niej ubranie) pokrywała złota farba w proszku, który wysypał się jednemu z pasażerów feralnego autobusu.

Lekarze nie dawali jej dużych szans, ale dziewczyna cudem przeżyła. Żartowała nawet, że wreszcie straciła dziewictwo. Zyskała natomiast pasję, której oddawała się do końca życia - sztukę. Bowiem to właśnie w ciągu długich miesięcy, kiedy leżała unieruchomiona w łóżku, oglądała albumy i uczyła się malować. Ale to niejedyny wypadek, jaki zdeterminował jej życie. Jak sama podkreślała, drugim, tym gorszym, był Diego Riviera.

Diego Rivera i Frida Kahlo
Diego Rivera i Frida Kahlo, Nowy Jork, 1933,
Acme Photos.

Związek z Diego Rivierą

Upatrzyła go sobie już jako nastolatka. Diego Rivera był brzydki, gruby, a w dodatku o 20 lat starszy od niej. Cieszył się sławą uwodziciela, piekielnie inteligentnego, obdarzonego charyzmą i specyficznym poczuciem humoru. Ale przede wszystkim był uznanym malarzem i sekretarzem generalnym Komunistycznej Partii Meksyku.

Młodziutką Fridę Kahlo tak zafascynował talent i rewolucyjna, porywcza natura Diega, że, nie bacząc na jego bujną miłosną przeszłość, ani nawet na fakt, że ma żonę, postanowiła, że zostanie matką jego dzieci, których notabene do tego czasu doczekał się już kilkoro. Uwiodła go szybko, imponując fantazją, bezpośredniością, bystrością, ironią, a nade wszystko miłością do sztuki. Kiedy pierwszy raz odwiedził ją w jej rodzinnym domu, przywitała go, siedząc na drzewie i gwiżdżąc "Międzynarodówkę".

Przyszły teść przestrzegał Diega: "Frida jest chora, inteligentna i tkwi w niej demon". Ślub przypominał raczej farsę, a wesele odbyło się ponoć wśród suszącej się damskiej bielizny na dachu domu słynnej włoskiej fotograficzki Tiny Modotti, u której młoda para się poznała. Frida Kahlo miała na sobie strój pożyczony od indiańskiej służącej. Z okazji zamążpójścia postanowiła bowiem zmienić sposób ubierania się, żeby bardziej podobać się Diegowi. Rozstała się z męskimi garniturami i rewolucyjnym mundurem, by przywdziać tradycyjny strój tehuański.

Historyk sztuki, wielbiciel zarówno talentu, jak i wdzięków artystki, Parker Lesley tak wspominał wizytę w sali koncertowej Pałacu Sztuk Pięknych: "Nikt nie zwracał uwagi na występ taneczny (…). Wszyscy wpatrywali się we Fridę, ubraną w strój tehuański i w złotą biżuterię (otrzymaną od Diega), która chrzęściła niczym zbroja rycerska. Wszystko to odznaczało się bizantyjskim bogactwem cesarzowej Teodory, było połączeniem barbarzyństwa i elegancji. Frida miała dwa złote siekacze, a gdy chciała się wystroić, zdejmowała z nich zwykłe złote osłonki i wkładała złote nasadki, upstrzone od przodu różowymi diamencikami". Wtedy była już po rozwodzie, a przed ponownym ślubem z Diegiem. Wytrzymali bez siebie rok, chociaż oboje fundowali sobie nawzajem bolesne zdrady.

Ich ogniste temperamenty nie sprzyjały zachowaniu wierności. Frida Kahlo najbardziej nie mogła wybaczyć Diegowi związku z jej siostrą. On dostawał białej gorączki, podejrzewając kolejne romanse żony. Trockiego uwiodła na złość niewiernemu mężowi, który był wielbicielem rosyjskiego rewolucjonisty. Wśród licznych romansów Fridy najbardziej chyba spektakularny był ten ze słynnym artystą Isamu Noguchim.

Frida Kahlo w swojej sypialni
Bernard Silberstein, Frida Kahlo w swojej sypialni,
1940.

Zgubiła go zresztą… skarpetka! Kiedy Rivera, podejrzewając zdradę żony, postanowił ją sprawdzić, kochankowie byli akurat w łóżku. O tym, że do domu zbliża się mąż, ostrzegł ich służący, dzięki czemu Noguchi prawie zdążył się ubrać i uciec przez okno. Prawie, bo jedną skarpetkę zabrał mu pies. Oczywiście Diego ją znalazł i przy najbliższej okazji, kiedy kochanek odwiedził Fridę Kahlo, zagroził, że kolejna wizyta skończy się tragicznie. A że groźba nie była gołosłowna, Noguchi nie miał wątpliwości. Przekonał go rewolwer Diega. Za to Rivera nie miał nic przeciwko związkom Fridy Kahlo z kobietami - wśród jej kochanek były między innymi malarki: Georgia O’Keeffe i druga żona André Bretona Jacqueline Lamba.

Ta energia artystki zaskakuje wobec cierpienia, jakiego doświadczała przez całe życie. W dzieciństwie przechodziła chorobę Heinego-Medina, w konsekwencji czego została kaleką. Niepełnosprawność ta pogłębiła się na skutek poważnych urazów odniesionych podczas wypadku. Potem cały czas Frida Kahlo miała problemy z poruszaniem się. Rok przed śmiercią amputowano jej nogę. W sumie przeszła ponad trzydzieści operacji. Ból czuła nieustannie. Nie tylko fizyczny. Jej największą tragedią było to, że nie mogła urodzić Diegowi wymarzonych dzieci. Próbowała trzykrotnie, wbrew zaleceniom lekarzy. Niestety, nie udało jej się donosić ciąży.

W uśmierzeniu bólu pomagał jej alkohol. Już zresztą jako młoda dziewczyna "goliła tequilę jak prawdziwy mariachi", co wspominała z obrzydzeniem poprzednia żona Rivery, powodowana chyba nie tylko zazdrością. Ponoć Frida Kahlo zawsze nosiła przy sobie piersiówkę, z której dyskretnie pociągała koniak, lub ukryty w staniku flakon po perfumach napełniony alkoholem. Od tytoniu również nie stroniła - na wielu fotografiach, w tym także na ślubnej, trzyma w dłoni papierosa. Pomagał jej także czarny humor, niezwykła witalność i, oczywiście, sztuka.

Kiedy w latach pięćdziesiątych na rok trafiła do szpitala, malowała na sobie gipsowe gorsety, w których musiała leżeć po operacjach. Sztuka była dla niej rodzajem terapii. Jak zwierzyła się przyjaciółce: "Moje malarstwo niesie w sobie przesłanie bólu… Malarstwo dopełnione życiem. Straciłam troje dzieci. Obrazy zastąpiły to wszystko. Wierzę, że najlepszym wyjściem jest praca".

Dla Frida Kahlo sztuka była prawdziwą pasją, nie zabiegała o uznanie i pieniądze. Kariera jej nie interesowała. Kiedy ktoś kupił jej pracę, dziwiła się, że to zrobił, bo przecież za te pieniądze mógł nabyć coś lepszego. Uważała, że jej obrazy mogą interesować tylko ją, a ich folklorystyczny charakter i oprawy z muszli, aksamitu czy gipsu miały sprawiać wrażenie pewnej amatorszczyzny. Forma, jaką wybrała dla swojej sztuki, pozwalała jej zajmować bezpieczne miejsce na granicy twórczości oficjalnej i nieprofesjonalnej, wymykającej się krytyce.

Z drugiej strony odwołania do prymitywizmu wpisywały się w ówczesne fascynacje rdzenną kulturą Meksyku, stanowiąc swego rodzaju manifest lewicowych poglądów. Kiedy artystką zainteresował się André Breton, pojechała do Paryża, gdzie przygotowywano jej wystawę. Pobyt był dla niej traumatyczny. Najpierw trafiła do szpitala, bo zaraziła się pałeczkami okrężnicy. Była pewna, że stało się to u Bretonów, którzy żyli sztuką, a o higienę nie mieli zwyczaju dbać.

Frida Kahlo, „Autoportret jako tehuanka”
Frida Kahlo, „Autoportret jako Tehuanka”
lub „Diego w mojej głowie”, 1943, The Vergel
Foundation © 2012 Banco de México Diego Rivera,
Frida Kahlo Museums Trust, Mexico,
D. F/ bildenkunst.dk

Zresztą o paryskim środowisku artystycznym wypowiadała się niepochlebnie w jednym z listów: "Nie masz pojęcia, co za wredne pajace z tych ludzi. Doprowadzają mnie do mdłości. Są tak cholernie ‹‹intelektualni›› i zepsuci do szpiku kości, że nie mogę ich już dłużej znieść. Obmierźli mi do szczętu. Wolałabym siedzieć na rynku w Toluce i sprzedawać tortillas, niż mieć cokolwiek wspólnego z tymi ‹‹artystycznymi›› paryskimi sukinsynami. Godzinami wysiadują w kawiarniach, grzejąc swe cenne tyłki, i bez przerwy bajdurzą o ‹‹kulturze››, ‹‹sztuce››, ‹‹rewolucji›› i tak dalej (…). Następnego ranka nie mają co do ust włożyć, bo żaden z nich nie pracuje i żyją jak pasożyty z kupy bogatych skurwysynów, którzy podziwiają ‹‹geniusz›› tych ‹‹artystów››. Cała ta ‹‹cyganeria›› to kupa gówna".

Paryż jednak przyjął ją entuzjastycznie. Picasso, Miró i Kandinsky, ojcowie sztuki nowoczesnej,  byli zachwyceni. Breton pisał: "Nie ma sztuki bardziej kobiecej w tym sensie, że chcąc być jak najbardziej uwodzicielska, chętnie gra rolę już to absolutnie czystej, już to absolutnie prowadzącej do zguby. Sztuka Fridy Kahlo to wstążka owiązana wokół bomby". Potem zachwycił się nią cały świat. Zainteresowanie to trwa do dziś.

 

Autor
Frida Kahlo - niezwykła meksykańska artystka
Małgorzata Stalmierska
Redaktorka, historyczka sztuki i literatury, autorka licznych tekstów o designie, sztuce i antykach. Oaza spokoju od której z daleka bije pozytywna energia. Z pasją pisze...