Warszawskie Powiśle. Gdy Michał, wówczas jeszcze na studiach, zaczął poważnie myśleć o kupnie mieszkania, brał pod uwagę tylko tę okolicę. Dlaczego?
- Bo to najpiękniejsze miejsce w całym mieście! - spontanicznie zapewnia. - Cicho, zielono, w dodatku do centrum, na piechotę, najwyżej dziesięć minut. Wygodnie. I rzeka tuż, tuż, a ja zawsze chciałem mieszkać przy niej, widzieć ją z okien.
Poszukiwania trwały krótko. Akurat planowano budowę domu w sąsiedztwie biblioteki uniwersyteckiej.
- Nie było się nad czym zastanawiać, bliżej Wisły nic bym nie znalazł - śmieje się Michał - kupiłem więc obiecującą dziurę w ziemi. I wyjechałem studiować do Hiszpanii. Po powrocie niespodzianka: oprócz mojego domu wyrosło Centrum Nauki Kopernik, wyższe niż się spodziewałem. Częściowo zasłania widok na rzekę, ale za to daje przyjemność oglądania zadowolonych ludzi, patrzenia na rozbawione dzieciaki... To naprawdę działa antydepresyjnie! A rzekę i tak widzę, i Pragę za nią też.
Przestrzeń otwarta. W tym mieszkaniu salon jest otwarty i na kuchnię, i na sypialnię - już samo to sprawia, że wydaje się większy niż w rzeczywistości. |
Z urządzaniem mieszkania nie było pośpiechu. Michał dużo wyjeżdżał, często do Londynu. To tam zwrócił uwagę na styl, w którym ostatecznie postanowił urządzić swoje mieszkanie.
- Przestrzeń, kamień, drewno, proste formy... Styl minimalistyczny - surowy, ale bardzo wyrafinowany. Ogromnie mi się spodobał. Wiedziałem jednak, że w realizacji ta prostota wcale nie jest taka prosta i trzeba się rozejrzeć za dobrym projektantem.
Nie było rozpytywania wśród znajomych, przetrząsania Internetu. Wystarczyła lektura pism wnętrzarskich i... przypadek. W jednym z magazynów znalazły się zdjęcia apartamentu urządzonego właśnie tak, jak sobie umyślił Michał.
- Bingo! Sprawdziłem, kto jest autorem projektu i już miałem architekta - mówi. - Szczęśliwie pani Joanna Żabińska ze Studia Projektowego Plan mogła przyjąć moje zlecenie i tak się zaczęła nasza współpraca, dzięki której mieszkam dokładnie tak, jak chciałem.
Po pierwsze - dużo przestrzeni. Kuchnia płynnie przechodzi w salon, salon w sypialnię. Wszystko jest otwarte. 80-metrowego mieszkania nie dzielą żadne drzwi - wyjąwszy, oczywiście, te od łazienki i toalety. Gospodarz uznał, że na razie tak jest dobrze.
- Ale jednak zabezpieczyłem się na wypadek, gdybym kiedyś zmienił zdanie - śmieje się. - Między sypialnią a salonem projektantka celowo pozostawiła fragment ścianki. Dzięki temu w każdej chwili można tutaj zamontować rozsuwane potrójne drzwi.
Wrażenie przestronności wnętrza potęguje czarna lustrzana ściana w salonie. To szafki zrobione na zamówienie, z MDF. Odbija się w nich sypialnia, przez co mieszkanie wydaje się dwa razy większe.
Obok szafek, na błyszczącym, jak one, panelu umieszczono telewizor. Płyta, na której wisi, początkowo miała nie odstawać od ściany, okazało się jednak, że wówczas ten, kto stoi przy kuchni, widziałby jedynie część ekranu.
- Chciałem, aby telewizor był dobrze widoczny z każdego punktu! Odsunęliśmy go więc od ściany i teraz wygląda, jakby wisiał na jednej z szafek, tyle, że cieńszej niż reszta.
Drugi punkt w założeniach Michała - maksymalna prostota. I to zarówno w doborze sprzętów, jak i kolorów. Królują więc biel i czerń, skutecznie jednak ożywione czerwienią zasłon. Meble ascetyczne w formie, żadnych ozdób. Chociaż... Wchodząc do tego mieszkania, trudno nie zwrócić uwagi na sufit - ozdobiony sztukaterią, stanowi tutaj mocny akcent.
- Gdyby pozostał gładki, byłby po prostu nudną, wielką białą plamą - wyjaśnia gospodarz. - Pani Joanna zaproponowała rozwiązanie: zaprojektowała wzór sztukaterii. Uwierzyłem, zamówiłem i - wyszło świetnie. Trzeba widzieć ten sufit, kiedy przez okna wpada słońce! Wtedy ożywa, robią się na nim ładne cienie... Trudno o lepszą ozdobę. To właśnie dzięki niej wnętrze absolutnie nie ma surowego charakteru.
Był jeszcze do zrealizowania punkt trzeci, wcale nie najmniej ważny - komfort. Stuprocentowy. Tu liczył się nie tylko układ przestrzeni, zapewnienie miejsca na wygodne biurko, urządzenie pojemnej garderoby, zamontowanie kominka (oczywiście na biopaliwo) czy umieszczenie w łazience telewizora, bo i o to Michał się pokusił.
Ważne były detale. Mnożyły się pytania: Co położyć na podłogę? Z czego zrobić blat kuchenny? Jaki wyciąg będzie najlepszy?
- Możliwości mnóstwo, o błędną decyzję nietrudno - mówi Michał. - Ot, choćby blat kuchenny. Chciałem mieć tu marmur, ale kamieniarze odradzali, twierdzili, że po roku będzie zniszczony. Podpowiedzieli hiszpański kwarcogranit. I rzeczywiście, można po nim bezkarnie jeździć nożem, wylewać wino, sosy - żadnej rysy, żadnej plamy! Za to kiedy na marmurową podłogę wylałem ocet, matowy ślad jest na niej do dziś, dowód, że kamieniarze mieli rację. Poszczęściło mi się też z wyborem wyciągu. Akurat, gdy się za nim rozglądałem, pojawiła się nowość - okap zlicowany z sufitem. Natychmiast go kupiłem, jako pierwszy w Polsce! Czy działa lepiej od tradycyjnych, wiszących tuż nad kuchnią? Chyba nie. Ale za to mam czystą przestrzeń. I o to mi głównie chodziło.