Jest uczulona na słowo "standard". Unika jak może utartych schematów i definicji. Od lat za pomocą farby w spreju i samodzielnie wytwarzanej ceramiki ozdabia przestrzeń publiczną, tworząc koronkowe misterne wzory na ścianach budynków i delikatne efemeryczne instalacje ukryte w zaułkach miast.
Dziś prace NeSpoon podziwiać można właściwie na całym świecie. Chińska edycja magazynu "Elle" w swym jubileuszowym wydaniu z okazji 10-lecia istnienia uznała ją za jedną z pięciu najciekawszych artystek streetartowych świata.
Jak mówi, jej środowiskiem naturalnym jest miasto. Uwielbia jego dźwięki, zapach i energię. Nic zatem dziwnego, że swojego adresu szukała w ścisłym centrum Warszawy. Śmieje się (i wcale nie żartuje), że chciałaby zamieszkać w Pałacu Kultury i Nauki, najlepiej na 10. piętrze, bo tam jest balkon.
A skoro na razie się nie da (tego zwrotu też bardzo nie lubi), wybrała mieszkanie z imponującą panoramą na... tory kolejowe. Dlaczego? Bo kolej to dynamika, życie, ruch. NeSpoon uważa, że szum przejeżdżających za oknem pociągów to puls miasta.
125-metrowe, czteropokojowe mieszkanie wymagało jedynie niewielkich zmian funkcjonalno-przestrzennych, za to na polu estetycznym potrzebna była rewolucja. Już pierwszego dnia po otrzymaniu kluczy weszła do środka uzbrojona w drabinę, spreje i... sztuczną choinkę. Najpierw postanowiła rozprawić się z idealną gładzią ścian, dlatego część tynków skuła, dodając wnętrzu surowości.
Potem pokryła białe ściany mocno rozwodnioną farbą akrylową z czarnym barwnikiem, dokładnie tak, jak maluje na ulicy. Praktycznie cały remont wykonała samodzielnie. Odpuściła tylko prace hydrauliczne, elektrykę i murarkę, prosząc jedynie pomocnika wykonującego najcięższe roboty fizyczne, żeby nie było zbyt równo i zbyt gładko. Nie miała żadnych planów na papierze, ale dokładnie wiedziała, jaki efekt chce osiągnąć.
Jest niecierpliwa, nie wyobrażała sobie, by na jakikolwiek element wystroju czekać dłużej niż 24 godziny. Zrezygnowała z rzeczy wykonywanych na zamówienie. Zdecydowała się jedynie na tzw. gotowce, dostępne od ręki w marketach budowlanych i meblowych. Wybierała najciekawsze dostępne wzory, czasem sama je dodatkowo przerabiała. Adaptacja wnętrz od stanu deweloperskiego (tynki plus wylewka techniczna) do gotowego mieszkania zajęła jej 7 tygodni.
NeSpoon nie poddaje się terrorowi marek. Nawet logotypy sprzętu AGD są w jej domu zaklejone taśmą izolacyjną. Konsekwentnie odcina metki z ubrań, usuwa etykiety i wszelkie ślady marki z mebli, dodatków, a nawet kosmetyków w łazience.
Z prawdziwą satysfakcją cięła koszty adaptacji. W mieszkaniu zamontowane są najtańsze techniczne drzwi z marketu, z oryginalnymi okuciami i klamkami. Podłoga to po prostu polakierowana wylewka techniczna, na której układa się dopiero parkiet. Ten z kolei jest w części mieszkaniu zastąpiony płytami wiórowymi, pokrytymi twardym, rozbielającym lakierem okrętowym.
Budżet na płytki ceramiczne wyniósł 0 zł. We wszystkich łazienkach i toaletach ściany pokrywa jedynie warstwa zaprawy tynkowej, w kuchni i pod prysznicem pomalowane są wodoodporną farbą lateksową, która sprawdza się znakomicie, jest odporna na brud i wielokrotne zmywanie.
Dużo przedmiotów i dekoracji artystka przywiozła ze starego mieszkania. Część dostała w prezencie od rodziny. Priorytetem była aranżacja wygodnej pracowni. Zdecydowała, że to miejsce musi być otwarte na pokój dzienny. Dzięki temu, nawet gdy pracuje, nie traci kontaktu z bliskimi. Ponieważ prowadzi dom otwarty, ważne były wygodne kanapy i duży stół, bo wspólne posiłki z przyjaciółmi to dla niej jedna z większych przyjemności w życiu. W tej kwestii jest tradycjonalistką.
Ściany mieszkania wypełnia ciągle rozrastająca się galeria prac przyjaciół. Gdy zabraknie już na nie miejsca - będzie musiała się wyprowadzić i poszukać czegoś większego. I wcale nie żartuje, bo przeprowadzki leżą w jej naturze. Przeciętnie po czterech latach opanowuje ją żądza zmiany adresu i wtedy nie pomaga nawet najpiękniejszy widok...