Wracając z pracy... kupiła mieszkanie!
Mieszkanie zajmuje parter nowego apartamentowca doskonale wpisującego się w starą zabudowę Mokotowa. Sąsiadujące z nim wiekowe wille nie tracą nic ze swego uroku. Wraz z otaczającymi je ogrodami tworzą na mapie Warszawy prawdziwą enklawę luksusu i elegancji. Niewiele tu nowych domów i nowych mieszkańców. Dlatego, gdy pewnego razu Kasia, wracając z pracy, spostrzegła na ścianie nowego apartamentowca baner zachęcający do kupna mieszkania, musiała je obejrzeć. Nie myślała o zakupie. Kierowała nią raczej ciekawość.
Kilka lat wcześniej razem z mężem kupili niewielkie mieszkanie. Dopiero co skończyli je urządzać i mieszkało im się bardzo dobrze. Wprawdzie przymierzali się do zakupu większego (liczyli na to, że kiedyś ich rodzina się powiększy), ale odkładali to na później. Cały czas jednak trzymali rękę na pulsie rynku warszawskich nieruchomości, by wiedzieć, z czym kiedyś przyjdzie im się zmierzyć. Stąd pomysł obejrzenia mokotowskiego mieszkania.
- Gdy weszliśmy do środka, oniemieliśmy. Bo choć budynek stoi nieopodal najdłuższej i bardzo hałaśliwej warszawskiej ulicy, samo mieszkanie odwrócone jest do niej plecami, dzięki czemu jest ciche i intymne. Wielkie okna pozwalają światłu wpadać do wnętrza i łączą je z otaczającym ogrodem.
Spojrzeliśmy na siebie i wiedzieliśmy, że zrobimy, co się da, by było nasze - wspominają. Podobało im się wszystko: przestrzeń, którą gwarantowały ponad trzy metry wysokości, wielkie okna, wpuszczające do środka dużo światła, i własny, kilkusetmetrowy ogródek z widokiem na stare wille i ogrody.
Decyzja w kilka sekund
Decyzję podjęli w kilka sekund, oznajmiając to zaskoczonemu deweloperowi. Następne kilka dni upłynęło im pod znakiem przeliczania, kombinowania i mierzenia się z możliwościami finansowymi. Czy tak szybko dostaną wystarczający kredyt? A potem czy dadzą radę go spłacić? Wątpliwości mieli mnóstwo. Doszli jednak do wniosku, że warto podjąć ryzyko.
- W końcu kto nie ryzykuje, nie pije szampana! - śmieje się Kasia. Zaryzykowali więc. Dokładnie wiedzieli, czego chcą. Marzyli o nowoczesnej, otwartej przestrzeni. Bez zbędnych upiększeń, ale przytulnej. Z dużą otwartą kuchnią i wygodnym stołem, przy którym można cieszyć się wspólnym towarzystwem, przyjmować gości i biesiadować.
Aranżacja apartamentu powierzona architektom
Urządzenie wnętrz i organizację przestrzeni postanowili powierzyć fachowcom. - Choć mamy niezły gust, zdawaliśmy sobie sprawę, że nawet przy najlepszych chęciach nie jesteśmy w stanie wiedzieć o wnętrzach tyle, ile wiedzą osoby zajmujące się tym zawodowo. Nie znamy też ogromnej przecież oferty rynkowej. Dlatego uważaliśmy, że wydane na architekta pieniądze oszczędzą nam nerwów, pozwolą usystematyzować pomysły i nadać im realny kształt - tłumaczy Kuba.
Spośród wielu pracowni wybrali warszawską pracownię TK Architekci. Odpowiadała im ich estetyka. Widzieli też wcześniejsze realizacje biura i znali opinie inwestorów. Wiedzieli więc, że mogą zaufać architektkom. Remont zaczął się od wyburzeń ścianek działowych.
Otwarcie wnętrza apartamentu
Priorytetem było otwarcie wnętrza. Architektki zaproponowały rezygnację z niepotrzebnie wydzielonych przestrzeni komunikacyjnych, malutkiego przedpokoju i wnęki na garderobę, otwarcie kuchni na salon i połączenia sypialni z łazienką. Dzięki temu pokoje zyskały kilkanaście dodatkowych metrów. I, co cenne, klarowny podział na strefę dzienną, ogólnodostępną oraz prywatną. Udało się także wydzielić malutką, zaciszną pracownię, o której zawsze marzył pan domu i spory, dwudziestometrowy pokój dziecięcy. Bo w trakcie remontu okazało się, że spełni się kolejne marzenie Kasi i Kuby - rodzina wkrótce się powiększy.
Żywica czy drewno na podłogę?
Kwestią sporną okazał się materiał, który miał trafić na podłogę. Kuba marzył o nowoczesnym rozwiązaniu - żywicy, Kasia natomiast wolała ciepło drewna. Spór rozstrzygnęły architektki. Ostatecznie podłoga w całym mieszkaniu została wykończona dębowym parkietem, a ściany salonu pokryto betonowymi, zrobionymi na zamówienie płytami, dzięki czemu mieszkanie zyskało nowoczesny charakter.
W wysokim, mocno doświetlonym pomieszczeniu nawet duże, ciemne płyty nie przytłaczają. Tym bardziej, że dla złagodzenia wystroju część ścian pokryto zielonym mchem, pełniącym również funkcję naturalnego nawilżacza i klimatyzatora. Kuchnia, z ogromną wyspą oddzielającą ją od salonu, wykonana została z eleganckiego i trwałego spieku kwarcowego w głębokiej, antracytowej szarości. Nad nią zamiast wyciągu (ten umieszczony jest w blacie kuchni) zawisł stalowy stelaż ze szklanymi półkami, inspiracja z mediolańskich targów wnętrzarskich. Większość sprzętów kuchennych i ogromna lodówka side-by-side zostały zamknięte w jednolitej zabudowie meblowej.
Chłód betonowych ścian przełamuje drewniana podłoga i dębowy stół, nad którym zawieszono lampy Diesel with Foscarini Rock. |
Dębowy sufit w apartamencie
Największym wyzwaniem dla ekipy remontowej był zaproponowany przez architektki przestrzenny, dębowy sufit zawieszony w jednej z łazienek. - Prawie z niego zrezygnowaliśmy, bo szef naszej ekipy remontowej mocno przekonywał, że to niepotrzebna, a kosztowna inwestycja. Nie wiedzieliśmy, jak ta instalacja będzie wyglądała w rzeczywistości, ale naprawdę chcieliśmy spróbować. I nie zawiedliśmy się - śmieją się gospodarze.
- Podobnie było z płycinami na ściany w gabinecie i w sypialni. Bardzo podobały nam się na wizualizacjach. Nie mieliśmy jednak pojęcia, czego tak naprawdę się spodziewać. Ale i w tym przypadku ryzyko się opłaciło.
W gwiazdkowym prezencie... apartament!
Dzięki doskonałemu projektowi, rozrysowanemu w najdrobniejszych szczegółach, cały remont trwał zaledwie cztery miesiące. Rozpoczęty w sierpniu wraz z przeprowadzką zakończył się w grudniu, tuż przed kolacją wigilijną. Zasiadając do stołu w pachnącym świeżością mieszkaniu, gospodarze czuli dumę, że podjęli tak duże wyzwanie i odnieśli sukces.
Zamieszkali w jednej z najlepszych warszawskich dzielnic, we wnętrzach zaaranżowanych w najdrobniejszych szczegółach zgodnie z ich potrzebami i pragnieniami. I chociaż nikt nie wierzył, że uda im się doprowadzić inwestycję do końca w tak krótkim czasie, oni wiedzieli, że marzenia się spełniają. Tym bardziej, jeśli trochę im pomóc.