Apartament w centrum miasta idealnym miejscem dla aktywnych emerytów
Mieszkanie Barbary i Antoniego mogłoby należeć do pary praktycznie w każdym wieku. Przestronne, czyste w swojej formie i jasne wnętrza to jednak w tym przypadku efekt wieloletnich doświadczeń. Wcześniej przez długi czas mieszkali w domu. Kiedy dzieci dorosły i pofrunęły w świat, pomyśleli o mieszkaniu, które byłoby skrojone na miarę ich potrzeb, w centrum miasta, gdzie wszystko jest odpowiednio skomunikowane i wygodne.
Zawsze dużo podróżowali i do tej pory, mimo zbliżania się do wieku emerytalnego, są bardzo aktywni zawodowo. Dom to dla obojga przede wszystkim miejsce odpoczynku i relaksu, inspiracją więc stylu i nastroju panującego w mieszkaniu były dla nich ulubione wnętrza hotelowe.
Nowe mieszkanie od dewelopera do kompletnej zmiany!
Mieszkanie kupili nowe, od dewelopera. Szybko się jednak okazało, że układ pomieszczeń nie jest rozplanowany tak, jak powinien, a funkcje, na których im zależało, kompletnie się gubią. Trzeba było trochę poprzestawiać ściany i nadać wnętrzu odpowiedni charakter. A pomógł im w tym najlepszy architekt wnętrz, jakiego mogli sobie zamarzyć - ich własny syn!
- Relacje zawodowe w rodzinie różnie się układają - mówi projektant. - My jesteśmy ze sobą bardzo blisko i dobrze się rozumiemy, nie było więc żadnych kłótni ani nieporozumień. Dobrze znam gust rodziców, a oni mają do mnie pełne zaufanie.
Zaczęło się więc od zmian w układzie mieszkania. Nie wszystko dało się poprzestawiać, ale efekt, jaki został uzyskany, sprawił, że z niewygodnych labiryntów powstała przyjazna, zintegrowana przestrzeń. Łazienkę powiększono kosztem garderoby, a ta z kolei wydłużyła się kosztem sypialni. W salonie została przesunięta ściana, dzięki czemu powstała pojemna szafa w korytarzu i powiększona kuchnia. Mała toaleta została przerobiona na minipralnię.
To wszystko sprawiło, że wygody, do których przyzwyczaili się, mieszkając w domu, pozostały, a jedynie zmniejszyła się powierzchnia, przystosowana teraz do dwóch, a nie jak wcześniej do pięciu osób. Gabinet spełnia dwie funkcje, w zależności od potrzeb. Na co dzień jest miejscem relaksu z książką czy toaletką dla pani domu, a zamienia się w pokój gościnny, gdy przyjeżdża w odwiedziny syn lub córki, mieszkający na stałe w innych miastach.
Łazienka jest jasna i właściwie monochromatyczna. Wanna była niezbędna, bo o ile rano oboje biorą szybki prysznic, to wieczorami lubią, niczym w hotelowym SPA, delektować się kąpielą. Na każdym kroku widać tu dbałość o szczegóły, tak w formie, jak i kolorystyce oraz użytych materiałach. 90 procent mebli, łącznie z krzesłami było wykonywanych według projektu na zamówienie, a urządzanie mieszkania trwało rok.
Wnętrze bez kompromisów - stół jadalniany sprowadzany z...Holandii!
Najdłużej czekali na stół jadalniany, który sprowadzany był z Holandii. Jonatan wypatrzył go na targach w Mediolanie trzy lata temu i wtedy nie był on jeszcze dostępny nigdzie w Polsce. W mieszkaniu dość wyraźnie oddzielone są od siebie strefy dzienna i nocna. Salon, jadalnia i kuchnia tworzą otwartą przestrzeń, jednocześnie zachowując bardzo wyraźne granice. Nie ma tu miejsca na zbyteczne bibeloty czy półki, a użyteczne dodatki są jednocześnie ozdobą. Coś, co spełnia istotną funkcję, stanowi zarazem element dekoracyjny.
- Mama uwielbia biżuterię, złoto i srebro. Stąd w mieszkaniu pojawiły się sztukaterie, ozdobny żyrandol w jadalni, kryształowe gałki i chromowane meble. Taka jest też rama witryny w jadalni, która służy do przechowywania, ale dzięki ozdobnemu obramowaniu dodaje też elegancji wnętrzu - mówi Jonatan Kilczewski.
Antoni woli biele i szarości, spokojne, stonowane barwy i minimalizm. Ukłonem w jego stronę były więc kolory ścian, frontów oraz mebli. Lubi gotować i robi to dość często, zwłaszcza że oboje z żoną zwracają uwagę na zdrowe odżywianie.
Kuchnia musiała więc być odpowiednio funkcjonalna, a jednocześnie dawać możliwość szybkiego posprzątania i ukrycia zbędnych sprzętów, gdy nie są one potrzebne. Nikt z domowników nie toleruje bowiem zastawionych blatów i bałaganu.
Hotelowe wnętrze w domowym zaciszu
Barbara lubi żywe kwiaty i od 38 lat Antoni przynosi je swojej żonie bez żadnej okazji. Kwiaty w tym mieszkaniu są więc zawsze i tym samym ożywiają wnętrze. Jest to też wybór poniekąd praktyczny, bo ze względu na częste wyjazdy rośliny doniczkowe zupełnie by się nie sprawdziły.
- Wcześniej zakochani byliśmy w hotelowych wnętrzach - mówią Barbara i Antoni - teraz stwierdziliśmy, że ich urok zmalał, od kiedy mamy swoje wymarzone mieszkanie, w takim stylu, jaki odpowiada nam najbardziej. I o ile kiedyś najbardziej lubiliśmy moment wyjazdu, tak teraz uwielbiamy wracać…