Dom nieopodal "polskiej Palm Beach" w Juracie
Jurata, część miasta Jastarni, została założona w roku 1928. W latach 30. bywali tu dygnitarze, artyści, przemysłowcy. Niezwykle piękna, z szerokimi, ciągnącymi się kilometrami plażami była nazywana nawet „polskim Palm Beach”. Pensjonaty i domy letniskowe powstawały tu jak grzyby po deszczu. Wiele z nich funkcjonuje do dzisiaj.
W tę historyczną zabudowę z roku na rok wkomponowuje się coraz więcej nowych obiektów. Prosta architektura w konfrontacji z bogactwem nadmorskiego krajobrazu sprawdza się najlepiej. Do jednego z powstałych tu niedawno osiedli, zlokalizowanych od strony zatoki, zaprosiła nas architektka Ola Wołczyk-Perłak - autorka wnętrz w blisko 70-metrowym mieszkaniu z rozległym tarasem i ogrodem, który przed szlakiem spacerowym osłonięty jest wydmą. Tutaj naprawdę można wypocząć! Miejsce jest urokliwe, zaciszne, a dzięki pomysłowości i wyobraźni architektki również kolorowe i radosne.
Wyraziste kolory w nadmorskim apartamencie
Właściciele od początku dali Oli Wołczyk-Perłak przyzwolenie na trochę szaleństwa, wykorzystanie designerskich przedmiotów z poczuciem humoru czy użycie wyrazistych kolorów skontrastowanych z pastelami.
Miało być nowocześnie, ale nie jak w hotelu. Swojsko i wygodnie. Dlatego układ mieszkania oraz wyposażenie otrzymane od dewelopera uległy całkowitej zmianie. Okna mieszkania wychodzą na wschód, duże przeszklenia wpuszczają do wnętrz mnóstwo dziennego światła.
- Nie chciałam, żeby było zbyt jasno. Dlatego dębowa podłoga została pomalowana na szaro kryjącą farbą i w ten sposób skontrastowana ze ścianami w kolorze granatu, który świetnie komponuje się również z zielenią otoczenia - mówi architektka.
Przestrzeń dzienna mieszkania łączy salon, jadalnię i kuchnię, która z założenia miała zajmować jak najmniej miejsca. Gospodyni przygotowuje tu wyłącznie śniadania i kolacje dla pięcioosobowej rodziny. Zabudowa kuchenna ze sklejki brzozowej to pomysł architektki. Mebel z jednej strony przechodzi w regał na książki. Modułowa, funkcjonalna kanapa pozwala na podziwianie widoków za oknem.
Właściciele nie wyobrażali sobie w tym miejscu klasycznych mebli. Wiadomo też było, że sprzęty tarasowe powinny harmonijnie dopasować się do tego, co znalazło się we wnętrzach. W grę wchodziły rzeczy bardzo dobrej jakości, z charakterem. Sofa w salonie jest neutralna, zatem kanapy i fotele na tarasie mogły wnieść do tej przestrzeni kolor.
Architektka zdecydowała się na design sygnowany znakiem Paola Lenti. Ta luksusowa marka produkuje meble przeznaczone zarówno na zewnątrz, jak i do wnętrza domu. Ponadczasowe pod względem funkcjonalności, barw i kształtów. Wyróżniające się najwyższą jakością materiałów obiciowych. Produkty marki Paola Lenti dostępne są w wielu kombinacjach. Można je dostosować do własnych potrzeb i oczekiwań. Wszystkie mają niepowtarzalny, rozpoznawalny styl. Widać to doskonale na tym tarasie, gdzie „wszystko pasuje do wszystkiego”.
W czym tkwi sekret tej sielanki? Mocne, soczyste barwy zrównoważone są przez zdumiewającą prostotę obłych, syntetycznych form inspirowanych światem przyrody. Struktura tkanin i plecionek przypomina rękodzieło. I choć niektóre przedmioty wydają się być „zrobione na szydełku”, nie dajmy się zwieść: ich konstrukcja jest efektem pracy sztabu technologów.
W mieszkaniu spojrzenia ściągają również nieopatrzone lampy, zawieszone grupowo. Architektka zadbała o różnorodność oświetlenia. Tam, gdzie trzeba, lampy świecą mocno, np. w strefie przygotowywania posiłków, nad kanapą z kolei - bardziej nastrojowo. W każdym kolejnym projekcie Ola Wołczyk-Perłak nie powtarza się, testuje nowe rozwiązania, inaczej zestawia rzeczy. Zawsze wymyśli coś takiego, że zapadnie w pamięć.
Tutaj oprócz niezwykłego tarasu zachwyca pomysłowo zaprojektowana łazienka, sypialnia czy korytarzem, w którym lustro na całej ścianie znacznie poszerzyło przestrzeń. Wrażenie interesującego mieszkania budują również detale: lampka na ścianie z plażową tapetą w sypialni gospodarzy została umieszczona tuż nad rysunkiem postaci!
Czy łatwo jest trafić w gust właścicieli, przeforsować własne pomysły niekoniecznie w zgodzie z upodobaniami gospodarzy?
- Jeśli chodzi o funkcjonalność rozwiązań, dobrze jest, gdy klienci zaufają architektowi - twierdzi Ola Wołczyk-Perłak. - Sporne mogą być kwestie estetyczne, tutaj np. nie udało mi się przeforsować wizji sypialni granatowo-fioletowej. Poszliśmy więc w nadmorskie klimaty i w sumie wyszło to na dobre całemu apartamentowi.