Kto w tym domu rządzi, widać na pierwszy rzut oka - czworonóg, który okupuje sofę i nie pozwala się zepchnąć z łóżka. Jak widać, nie tylko człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego. Cookie cieszy się więc pełnią lokatorskich praw i nikomu nie przeszkadza, że swój teren znaczy sierścią. Właśnie z tego powodu wybrano szarą sofę, żeby ten mały, psi mankament nie był tak widoczny...
Berlińska osada lokalsów
85-metrowe mieszkanie Nadine i Jörga mieści się w pięknej berlińskiej dzielnicy Schöneberg. Oboje kochają to miejsce, a zwłaszcza swoje najbliższe rejony. Berlińczycy nazywają taką okolicę Kiez - to takie lokalne, pieszczotliwe słowo na kawałek „dzielni”, gdzie wszyscy się znają, gdzie chodzi się do ulubionych sklepów i odwiedza zaprzyjaźnione knajpki. A obsługa odczytuje zamówienie… z twarzy.
Stylowe, wysokie mieszkanie w starej kamienicy należało wcześniej do męża Nadine. Ale już cztery tygodnie po tym, jak się poznali i w sobie zakochali, Nadine zawitała z walizkami. Zaczęli wtedy myśleć o remoncie. - Chodziło o to, żebyśmy oboje się w nim dobrze czuli, żeby było przytulnie - mówi pani domu. - Od lat pracuję w branży reklamowej, żyję na wysokich obrotach. Zawsze lubię mieć od tego odskocznię. Choć jedną już mam - w postaci maleńkiego domku z dużym ogrodem na brandenburskiej prowincji.
Prawdziwa twarz mieszkania w kamienicy
Zaczęli od ścian. W salonie skuty został tynk, żeby odsłonić cegły. Powstał imponujący efekt kontrastu pomiędzy wyrafinowanymi sztukateriami na suficie a surową powierzchnią ceglanego muru.
- Na taką ścianę zachorowałam po wizycie w Nowym Jorku - wspomina Nadine. Było trochę napięcia, kiedy robili pierwsze odkrywki. Bo nigdy nie wiadomo w jakim stanie jest cegła pod tynkiem, czy na przykład nie będzie potłuczona. Ale na szczęście w dawnych czasach rzadko chodziło się na skróty i mur okazał się wyjątkowo zdrowy oraz jednolity.
W kuchni natomiast pozrywali stare tapety i zaszpachlowali ściany na nowo. - Jedną ze ścian zostawiliśmy tu jednak tylko częściowo oskrobaną, tak by nosiła ślady kilku warstw farby - wspomina właścicielka. - Na tej niemal archeologicznej płaszczyźnie domalowaliśmy sprayem hasło „Miau?!” - śmieje się Nadine. - Po prostu jeszcze wtedy nie mieliśmy naszego psa. Gdyby już z nami był, na pewno napis na ścianie głosiłby „Hau!”.
Do większych operacji remontowych zaliczyć trzeba przesunięcie ściany w sypialni po to, by stworzyć miejsce na schowek i garderobę - tego w mieszkaniu bardzo im brakowało, zwłaszcza, że oboje wolą mieć w polu widzenia raczej mniej przedmiotów, ale za to cieszących oko. Z dużym napięciem zrywali też warstwę laminatu na podłogach, żeby odsłonić stare deski. Nie były w idealnym stanie, dużo pracy ich kosztowało czyszczenie i naprawianie ubytków. I nadal podłoga wygląda na mocno przechodzoną…
Eklektyczny miks
Ale to akurat idealnie pasuje do ich filozofii - miksowania starego z nowym, gładkiego z chropowatym, stylowego z industrialem. W kuchni postanowili zatrzymać część starej zabudowy. Zrezygnowali z górnego rzędu szafek, dzięki czemu kuchnia zrobiła się bardziej salonowa, lekka. Dolne szafki dostały nowe blaty, ścianę nad nimi wyłożyli białymi płytkami w cegiełkowy wzór i do tego dopasowali surową, prostą półkę oraz loftowe w charakterze lampy w kagankach na stelażu z hydraulicznych rurek. Na tle sufitowych sztukaterii wyglądają szalenie oryginalnie.
Dziś właściciele powoli i w sposób kontrolowany zapełniają dom drobiazgami z licznych wyjazdów. - Zawsze przywozimy coś z podróży, żeby mieć w zasięgu wzroku piękne wspomnienia. A co do urządzania wnętrz, to na szczęście oboje z mężem się tym ekscytujemy. I co najważniejsze - mamy nadzwyczaj podobny gust - twierdzi Nadine. - Zupełnie jakbyśmy byli jedną i tą samą osobą!