Nowe budownictwo na obrzeżach Krakowa. Stąd widać Wawel!
Kupno własnego mieszkania to sprawa niełatwa. Ale Ania i Wojtek wiedzieli, czego chcą. Na pewno miało być w nowym budownictwie, bo ogranicza to liczbę niespodzianek, z jakimi trzeba się zmierzyć, gdy kupuje się stare mieszkanie. Miało też być dobrze skomunikowane z centrum, bo tam toczy się życie, i wśród zieleni, co pozwala odpocząć. Ich wybór padł więc na jedno z nowo powstających osiedli na obrzeżach Krakowa.
- Spodobało nam się, że inwestycję zaprojektowano tak, by stanowiła całość, ze sklepami, kawiarniami, a nawet klubem osiedlowym - mówią. - Taki nowy skrawek miasta. Fajne było też to, że chociaż osiedle położone jest na uboczu, z okien mieszkania widać Wawel.
58 metrów kolorowej przestrzeni!
Zdecydowali się na mieszkanie o powierzchni 58 metrów kwadratowych. Wiedzieli, że o pomoc w aranżacji i remoncie poproszą fachowca. Annę Jurasz ze Stellar Studio wybrali, ponieważ była jedną z nielicznych, w projektach której występował kolor, a oni marzyli o nim.
- Nie chcieliśmy białego, beżowego czy szarego mieszkania, jakich pełno. Wychodząc z założenia, że jeśli wnętrze jest dla wszystkich, to jest dla nikogo, chcieliśmy, by było wyjątkowe - tłumaczą. Dodatkowo, ponieważ Wojtek jest programistą, a Ania pracuje w administracji dużej firmy, oboje więc bywają mocno zajęci zawodowo, zależało im, by architekt zajął się mieszkaniem kompleksowo. Nie tylko zaprojektował wnętrze, ale też zatrudnił i dopilnował ekipy remontowej. Po pierwszym spotkaniu z Anną Jurasz było jasne, że są w dobrych rękach. - Chcieliśmy, by powstało wnętrze pełne energii, inspirujące i radosne.
Mieszkanie tryskające życiem! Moc intensywnych barw
Głównym wyznacznikiem powstającego wnętrza miał być intensywny kolor niebieski. To wokół niego powstał wystrój całego wnętrza. Pojawia się już przy wejściu w postaci niewielkiej konsoli, która pomieści wszelkie niezbędne w każdym domu drobiazgi, usłużnie przyjmie torbę czy klucze. Powtarza się w szafie stojącej naprzeciwko drzwi, w kuchni połączonej z salonem, a nawet łazienkowych szafkach i granatowym lastryko zastosowanym na ścianach w łazience. W kuchni niebieskim szafkom towarzyszą miedź i złoto.
W salonie króluje intensywny pomarańcz, w który ubrano zaprojektowaną i wykonaną specjalnie do tego wnętrza obszerną kanapę. Całość tonuje ciemne drewno na podłodze i meblach w jadalni oraz ciepły brąz aksamitnych zasłon.
Niebieskiego brak tylko w sypialni. Tam dominuje miękka zieleń, które współgra ze złotem dodatków i różem pościeli. Takie zestawienie barw pozwala wyciszyć się i odpocząć. Odpoczynkowi sprzyja też porządek, a ten zapewnia mebel zasłaniający całą ścianę za wezgłowiem łóżka. Dwie obszerne szafy i szafki nad łóżkiem mieszczą wszystkie ubrania.
Współpraca architektki i właścicieli układała się świetnie. - Od pierwszej chwili wiedzieliśmy, że nadajemy na tych samych falach - cieszy się architektka. - Ania i Wojtek byli otwarci na moje propozycje tak bardzo, że wręcz uprzedzali moje ruchy. Na przykład korzystając z promocji, kupili meble i lampy dużo wcześniej, niż to było konieczne. A taka sytuacja do częstych nie należy.
Po prostu założyli, że realizują projekt jak najszybciej i to od początku do końca. Łącznie z dekoracjami ścian. Któregoś razu zwierzyli mi się, że marzą o psie rasy Corgi. Wyszukałam więc zabawny plakat autorstwa Kana Baileya z psem tej rasy, a dla równowagi (bo w każdym domu musi być przecież równowaga) drugi, tego samego autora - tym razem z kotem. Kiedy okazało się, że kot jest w kolorze idealnie pasującym do kuchennych szafek, nie mogli się sprzeciwić - dodaje ze śmiechem architektka.
Od rozpoczęcia projektu do zakończenia prac minęło zaledwie sześć miesięcy. Najtrudniejszy okazał się zakup lampy nad stół, którą w trakcie realizacji producent wycofał ze sprzedaży. Znalezienie innej, odpowiadającej wyobrażeniom inwestorów zajęło kilka ładnych tygodni, ale ostatecznie wszystko udało się doprowadzić do końca. Bez zaangażowania z ich strony z pewnością cały proces trwałby o wiele dłużej.
- Naprawdę bardzo lubimy nasze mieszkanie. Jest dokładnie takie, o jakim zawsze marzyliśmy - śmieją się Ania i Wojtek. - A najfajniejsze jest, że robi wrażenie także na naszych przyjaciołach, którzy dość sceptycznie podchodzili do powstającego projektu i szalonych, oczywiście ich zdaniem, kolorów, na jakie się zdecydowaliśmy.