Mieszkanie ma bardzo dobrą lokalizację, prawie pod samym Wawelem, blisko Wisły i niedaleko od rynku. Co prawda okna są od strony oficyny, ale, chociażby ze względu na miejsce, jest to idealne mieszkanie dla kogoś, kto wpada tu raz na jakiś czas - mówi Karolina Perih-Kamecka, architektka wnętrz. Właścicielka na stałe mieszka w Chicago wraz z mężem i dorosłymi już dziećmi. Pod Krakowem ma rodzinę. Przyjeżdża więc od czasu do czasu, by pobyć z bliskimi w rodzinnych stronach. Coraz częściej nocują tu także jej synowie. Kraków z roku na rok jest im coraz bliższy. 

Apartament ma około 80 metrów. Urządzony starannie, ze smakiem, przestrzenny, został zaprojektowany nie po to, by mieszkać w nim na stałe, ale wpaść z krótszą lub dłuższą wizytą. Jest tu salon połączony z aneksem kuchennym, toaleta, łazienka, sypialnia, hol i mały pokój gościnny. - Muszę zacząć od tego, że zaprojektowałam to mieszkanie dla kogoś innego - mówi architektka. - Pierwsza właścicielka zmieniła w nim wszystko. Zaprojektowałyśmy całkiem nowy układ ścian, a deweloper wykonał wszystkie poprawki. Przygotowałam projekty aranżacji wnętrza i te nie doczekały się realizacji. Właścicielka nie mogła zdecydować, jakie ma plany wobec mieszkania i w końcu je sprzedała, właśnie pani Jagodzie. Moje projekty spodobały się jej na tyle, że przekazała aranżację wnętrz w moje ręce. I znów musiałyśmy adaptować wnętrza do nowych wymagań. Na szczęście nie było już tak wielu zmian. Usunęłyśmy tylko pralnię, zwiększając dzięki temu sypialnię. To zrozumiałe w mieszkaniu, w którym nie przebywa się na stałe - wyjaśnia.

Sypialnia jest zaaranżowana w jasnych odcieniach beżu, bieli i écru. Łóżko zostało zrobione według projektu architektki. Kinkiety i żyrandol (Eurofase Lighting, USA) stanowią wyrazisty akcent dekoracyjny pomieszczenia.   Niebieska tkanina na fotel (Furninova, model Dione) została przywieziona ze Stanów Zjednoczonych. Mebel pięknie wygląda na tle ściany ozdobionej sztukaterią (Orac). Puf w holu został obity również materiałem z USA. Idealnie pasuje do jasnego wnętrza i subtelnie odbija się w lustrze.

Od momentu zakończenia projektu Jagoda była w Krakowie tylko raz. Ze względu na pracę nie zdążyła się jeszcze nacieszyć nowym wnętrzem. Jej współpraca z architektką opierała się na kontakcie telefonicznym lub online. Spotkały się na początku, w fazie omawiania projektu, by wybrać detale, porozmawiać o stylu, materiałach, kolorach. Następnie Jagoda wysłała do Polski amerykańskie magazyny wnętrzarskie, by pokazać, na czym jej najbardziej zależy, a także mnóstwo e-maili z linkami do różnych stron. Na przykład do swojego ulubionego sklepu Restoration Hardware, ponieważ uwielbia meble, które tam oferują. Ułożenie tego wszystkiego w całość było zadaniem trudnym, ale okazało się, że panie idealnie się zrozumiały, wręcz się zaprzyjaźniły. Pomimo dużej odległości kontakty ułożyły się bardzo dobrze. Właśnie rozpoczęły kolejny projekt, tym razem na rynku amerykańskim. Jagoda w Chicago jest niewielkim deweloperem. Buduje oraz wykańcza domy i apartamenty pod klucz. W Stanach Zjednoczonych stan deweloperski nie oznacza gołych ścian i podłogi. Wnętrze wykończone jest tak, by osoba kupująca mogła od razu się wprowadzić.

W Chicago modna jest klasyka, sztukaterie na suficie, listwy przypodłogowe, dużo dekoracji, zdobione żyrandole. W Europie główny trend to nowoczesny minimalizm. Jagoda chciała połączyć ze sobą te dwa z pozoru różne światy. Większość mebli i dodatków do krakowskiego mieszkania została przywieziona ze Stanów Zjednoczonych: żyrandole, kinkiety, toaletka, hokery, tkaniny na fotel, puf oraz zasłony itd. Jagoda wysyłała kolejne rzeczy pocztą morską lub lotniczą, na niektóre trzeba było czekać nawet dwa miesiące. Tutaj odbierał je znajomy. I nie obywało się bez przygód, bo celnicy zastanawiali się, w jakim celu sprowadzać meble do naszego kraju, skoro u nas wszystko jest. Jagoda lubi piękne i niepowtarzalne rzeczy. Takich żyrandoli jak w jej mieszkaniu w Polsce nigdzie się nie kupi.

Miękka kanapa (Maxi Divani), fotel (Westelm) oraz dywan (Asiatic London, seria Plush) kontrastują z zimną kolorystyką złotych kinkietów i żyrandola (Hudson Valley Lighting, USA). Stolik (houzz.com) został przywieziony z USA, a jego podstawa podkreśla geometryczne i wielokątne ściany pomieszczeń. Posadzka w salonie, sypialni, małym pokoju, kuchni i w toalecie została ułożona z deski trójwarstwowej. W podłodze zostały ukryte grzejniki podłogowe.

W mieszkaniu na pewno musiał też znaleźć się kominek elektryczny i bufet, przy którym można usiąść. - Zawsze miałam bardzo ambiwalentny stosunek do elektrycznych kominków, ale zmieniłam zdanie. W USA kominek gazowy lub elektryczny, a nad nim telewizor to nieodłączny duet w salonie. Takie zestawienie naprawdę dobrze wygląda, jednak niepotrzebnie byłam uprzedzona. Kominek to fajny gadżet i świetnie sprawdza się we wnętrzu. A ten tutaj wygląda wyjątkowo, ponieważ na dnie rozsypane są małe diamenciki, które błyszczą w świetle. Niezwykły efekt - uważa Karolina Perih-Kamecka.

Fronty ze szkła bardzo przypadły do gustu właścicielce. I chociaż zrobione są z innego materiału niż szafki kuchenne, idealnie tu pasują. Szafki kuchenne, wykonane na zamówienie przez stolarza, są w nowoczesnym stylu, który efektownie kontrastuje z klasycznym wnętrzem salonu. Wysoka zabudowa z piekarnikiem i lodówką (Next125) to gotowy moduł. Bufet, który jest asymetrycznie „wygięty” w stronę salonu, to „must have” pani domu. Hokery, także przywiezione z USA, idealnie wpasowują się w kolorystykę salonu.

Wnętrze mieszkania wygląda bardzo dynamicznie. Ściany nie tworzą regularnych kształtów, jest wiele skosów, które projektantka postanowiła jeszcze bardziej podkreślić za pomocą listew sufitowych, elementów zabudowy, np. formy bufetu, podstawy stolika kawowego czy nawet ukośnie leżącego dywanu - Nawet gdyby dywan leżał inaczej, równolegle do jednej ze ścian, układałby się skośnie do innej. Taki jest kształt tego budynku, co szczególnie widać w salonie i sypialni. Postanowiłyśmy z właścicielką, że jeszcze bardziej to podkręcimy - śmieje się architektka. Wisienką na torcie są obrazy. Karolina przygotowując projekt, otrzymała tylko ich niewyraźne zdjęcia wysłane e-mailem. Panie powiesiły je dopiero, gdy mieszkanie było gotowe. Chciały sprawdzić, czy konieczna będzie zmiana ram. I okazało się, że pasują idealnie! Można nawet pomyśleć, żeby były punktem wyjścia dla całej realizacji.