Jonathan Adler stworzył własny styl happy chic - kolorowy, pełen wzorów z domieszką eleganckiej klasyki.
Zaczął od ceramiki. Dziś jego projekty kocha cały świat!
Jego styl jest odważny, czasem ekscentryczny i pełen energii, ale na pewno nie nudny. Bowiem Jonathan Adler uwielbia bawić się designem. Jak sam mówi: życie jest za krótkie, by spędzić je w otoczeniu beżu. Swoje prace opisuje jako „radość, styl i rękodzieło”. Punktem wyjścia jego wnętrz są zawsze proste formy, do których wprowadza kolor i żywe, radosne, graficzne wzory.
Pochodzący z New Jersey Adler swoją przygodę z designem zaczął od ceramiki. Kiedy miał 12 lat, pojechał na letni obóz i wśród wielu atrakcji znalazł tam zajęcia z lepienia w glinie. Raz usiadł przy kole garncarskim i nigdy się z nim nie rozstał. Do dziś projektuje malowane świeczniki, pudełka w geometryczne wzory, złote dekoracje, kolorowe lampy czy kubki. Ale początki nie były dla niego łatwe. Po pierwszych niepowodzeniach zniechęcano go i wręcz odradzano mu bycie artystą.
Jego profesor ze szkoły powiedział nawet, że widocznie Jonathan nie ma talentu, dlatego lepiej, żeby został prawnikiem. Artysta go nie posłuchał. W 1994 r. pokazał swoją pierwszą kolekcję ceramiki sprzedawcom luksusowej marki Barney, a ci złożyli u niego pierwsze zamówienie. Potem drugie i trzecie. A już cztery lata później otworzył on swój pierwszy sklep w Nowym Jorku w Soho - dzielnicy uwielbianej przez trendsetterów.
Sprzedawał tam wszystko, zaczynając od dekoracyjnych drobiazgów, przez poduszki i pościel, po oświetlenie i meble. W ciągu dwudziestu lat otworzył 30 filii, w tym dwie w Londynie. Projektuje wnętrza, pisze książki, jest jednym z guru designu, osobowością telewizyjną (prowadzi popularny program) i ulubieńcem Ameryki.
Jonathan Adler - odważny projektant nawiązujący do pop artu
Jonathan Adler znany jest jako projektant bezkompromisowy, stroniący od wszelkich „izmów” (odstrasza go np. minimalizm). Odwołuje się niekiedy do modernizmu, starego Hollywood z lat 20. ubiegłego wieku i pop artu. Czasem zarzuca mu się kiczowatość. Niesłusznie, bo mimo humoru i pikanterii jego wnętrza są eleganckie i szykowne. A że przy tym zabawne, śmiałe oraz kokieteryjne, to tylko działa na jego korzyść.