Rozmawiamy z Katarzyną Janiszewską o kolekcji kultowych figurek z PRL-u. To wyjątkowa kolekcja, w której właścicielka zebrała najbardziej ikoniczne figurki zwierząt z okresu PRL-u i wyjątkowe miejsce, w którym aktualnie jest prezentowana. Odwiedź warszawski House of Diamond, pierwsze atalier diamentów w Polsce.
Spotykamy się w miejscu niezwykłym. Warszawskie atelier House of Diamond na co dzień zaprasza tych, którzy cenią sobie wartość diamentów. Jednak zamierzeniem jego twórców, Katarzyny i Piotra Janiszewskich, było zaaranżowanie takiej przestrzeni, w której oprócz najszlachetniejszych kamieni na świecie, eksponowane będą także dzieła sztuki. Kolejna wystawa ma jednak wyjątkowo osobisty aspekt. Katarzyna Janiszewska postanowiła podzielić się z publicznością swoją kolekcją kultowych figurek doby PRL-u. A jest to zbiór prawie kompletny. Dzięki temu House of Diamond połączył różne pasje - kolekcjonerską i jubilerską.
Od czego zaczęła się Pani kolekcja? Czy był jakiś jeden przedmiot, który zapoczątkował to zainteresowanie?
Katarzyna Janiszewska: Tak, to był konkretny przedmiot - figurka przedstawiająca dudka. Zobaczyłam ją na wystawie w warszawskim Muzeum Narodowym, a jej forma oraz kolorystyka absolutnie mnie zafascynowały. Dziś możemy natychmiast sprawdzić w Internecie wszystko na temat danego przedmiotu. To wciąga. Zatem zaczęłam zgłębiać temat „mojego” Dudka. Okazało się, że to projekt Mieczysława Naruszewicza. I stworzył on również inne figurki. Tak poznałam całe środowisko plastyków aktywnych w latach 50 i 60. XX wieku, które mnie zafascynowało.
Czy kupiła Pani tę figurkę?
Tak, ale nie od razu. Od „Dudka” zaczęła się moja fascynacja, ale pierwszą zakupioną figurką był inny model.
Gdzie dziś można zdobyć takie figurki?
Praktycznie tylko na giełdach, forach, w zamkniętych grupach. Dawniej bywały jeszcze na targach czy nawet śmietnikach, ale te czasy minęły. Ludzie są bardziej świadomi, wiedzą, co mają, potrafią to wycenić.
A ceny?
Ceny niektórych figurek są bardzo wysokie. W mojej kolekcji zwierząt brakuje mi kilku modeli. Dzięki ostatniej wystawie mam szansę zdobyć jedną z brakujących. To ogromna radość - kompletowanie zbioru to coś niezwykle satysfakcjonującego.
Czyli kolekcja figurek zwierząt powoli się zamyka?
Tak, a teraz zaczynam kolekcjonować figurki postaci. Mam już kilkanaście: kobietę w spodniach, kobietę siedzącą, „Pierwszy Bal” projektu Eryki Trzewik-Drost. Kolejnym marzeniem jest pełna kolekcja postaci.
A ulubiona figurka?
Właśnie „Pierwszy Bal”. Zdobycie jej było dla mnie ogromnym przeżyciem. Uwielbiam twórczość Eryki Trzewik-Drost, mam wiele jej projektów szklanych. Porusza mnie, jaka ona i jej mąż (Jan Sylwester Drost) byli skromni - a przecież to autorzy przełomowych projektów.
Czy wiedzę na temat przedmiotów kolekcjonerskich czerpie Pani głównie z internetu?
Najwięcej uczę się od innych kolekcjonerów. To nie tylko wiedza, ale i wymiana informacji, czasem wspólne działania - tworzenie kalendarzy, albumów, udostępnianie zdjęć. To środowisko pełne
pasji. Dziś wzornictwo polskie jest na nowo doceniane.
Czy zdarza się Pani powielać figurki?
Nie. Każda musi mieć inną malaturę. Nie interesują mnie białe figurki - często wynoszono je z fabryk bez zdobienia. Figurki z unikatową malaturą mają większą wartość i widać na nich autentyczny ślad ludzkiej ręki.
Rozumiem, że nie tylko figurki Pani kolekcjonuje?
Zdecydowanie. Mam to samo z kwiatami, szkłem - szczególnie szkłem z czasów PRL-u. Uwielbiam projekty Horbowego, Krawczyka czy Sadowskiego. To wszystko mnie pochłania, a internet tylko pogłębia te fascynacje. Z każdą chwilą odkrywa się coś nowego, człowiek się zagłębia coraz bardziej, aż pojawia się potrzeba kolekcjonowania.
Czyli zoo już prawie zamknięte, czas na ludzi. A może wystawa szkła?
Bardzo możliwe. Mam wiele pięknych egzemplarzy, w tym czarnego Asteroida (unikatową wersję wazonu projektu Jana Sylwestra Drosta, zazwyczaj dostępnego w wersji przezroczystej, przyp. red.) - prawdziwe cudo! Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Gdzie Pani eksponuje swoją kolekcję?
W domu trzymam je w gablocie. Mam ich 266 - gdyby stały luzem, trudno byłoby je utrzymać w czystości. Na wystawie zdecydowałam się pokazać je bez szyb - to ryzykowne, ale daje prawdziwe doznania. Można zobaczyć każdy szczegół.
I odwiedzający chcą dotykać?
Oczywiście, to naturalne. Niestety jedna figurka została uszkodzona - na szczęście nie najcenniejsza. Ale wiem, jakie to ryzyko.
A samo miejsce, w którym się spotykamy - od początku miało być przestrzenią wystawienniczą?
Tak. Nasz pierwszy kontakt z diamentami był nie tylko inwestycyjny - patrzyliśmy na nie jako dzieła sztuki. Zwłaszcza na kolorowe diamenty. House of Diamond w założeniu miał łączyć naturę z artyzmem. Szlifierz diamentów to przecież artysta.
To ciekawe, że postawiliście na nowoczesną sztukę - otwierająca wystawa Angeliki Markul i jej bardzo surowych, współczesnych rzeźb w takim miejscu była sporym zaskoczeniem.
Zależało nam, by sztuka współgrała z wnętrzem. Nie zamykamy się na jeden rodzaj sztuki. Może kiedyś zrobimy wystawę dzieł dawnych. Pomysłów jest wiele. Na jesień planujemy kolejną ekspozycję.
Wystawa „Dudki PRL-u” w House of Diamond w Fabryce Norblina - przedłużona do jesieni
Wystawę „Dudki PRL-u” można oglądać w House of Diamond w warszawskiej Fabryce Norblina (w godzinach pracy atelier od 10 do 20). Została przedłużona do jesieni 2025 roku!
Dodatkowym bonusem dla zwiedzających będą letnie oprowadzania kuratorskie po wystawie organizowane wspólnie z Fabryką Porcelany AS Ćmielów oraz Van Rij Gallery - pierwsze już 29 lipca 2025 roku o godzinie 17:00.
Figurki ceramiczne są jednym z najbardziej charakterystycznych przykładów ówczesnego wzornictwa. To niewielkie dzieła sztuki, które stały się świadectwem kunsztu artystów tamtych czasów. Ich forma i tematyka odzwierciedlają ducha epoki i spojrzenie twórców na sztukę użytkową. Produkowane głównie w fabrykach w Ćmielowie, Chodzieży oraz w Zakładach Porcelitu Stołowego w Tułowicach, do dziś zachwycają stylem, elegancją, malaturą i precyzją wykonania. Miłośnicy designu z tamtej epoki, z pewnością dostrzegą w wystawionej kolekcji projekty „wielkiej czwórki”, czyli Henryka Jędrasiaka, Lubomira Tomaszewskiego, Hanny Orthwein i Mieczysława Naruszewicza. Pokazujemy je bezpośrednio na postumentach, by odwiedzający mogli cieszyć się z bliska talentem polskich projektantów - mówi Katarzyna Janiszewska, właścicielka kolekcji i koneserka sztuki, dodając, że na prośbę zwiedzających wystawa zostaje w House of Diamond do jesieni.
Fabryka Porcelany AS Ćmielów i figurki Lubomira Tomaszewskiego
Porcelanę w Ćmielowie robi się od początku XIX wieku. Adam Spała, obecny właściciel Fabryki Porcelany AS Ćmielów pochodzi z tamtych okolic. Fabrykę, a konkretnie dawną wytwórnię Świt, w której wytwarzano porcelanę, kupił w 1996 roku, zdając sobie sprawę, że najcenniejsze w niej jest dziedzictwo dawnych lat, dorobek związany z ćmielowskimi figurkami, z których kiedyś Świt słynął. - Wznowiliśmy ich produkcję i trafiły do sprzedaży - przyznaje właściciel AS Ćmielów w książce kuratorki sztuki Katarzyny Rij „Lubomir Tomaszewski. Portret w płomieniach” (współautor Jerzy A. Wlazło/Wydawnictwo Agora). Figurki to małe rzeźby porcelanowe, a do ich popularyzacji w polskich domach przyczyniła się Wanda Telakowska, która pod koniec lat czterdziestych ubiegłego wieku stworzyła Instytut Wzornictwa Przemysłowego. Zatrudniono w nim najlepszych artystów, których Telakowska wybierała spośród studentów ASP. Designerami stawali się w Instytucie, pracując nad projektami metodami prób i błędów.
„Ówczesne projekty to absolutnie najwyższa półka światowa, do dziś zachwycają. W sumie opracowano około 170 takich miniaturowych rzeźb, które trafiły do produkcji w Ćmielowie” - mówi w książce Katarzyny Rij Adam Spała. To o nich między innymi opowiadać będą podczas spotkań kuratorskich na wystawie kolekcjonerka sztuki Katarzyna Janiszewska i kuratorka sztuki Katarzyna Rij, założycielka fundacji opiekującej się dorobkiem artystycznym rzeźbiarza Lubomira Tomaszewskiego - jednego z „wielkiej czwórki”, którego miała zaszczyt poznać osobiście w Nowym Jorku. To ona podpisała z nim nowy kontrakt na projekty figurek wytwarzanych obecnie w Fabryce Porcelany AS Ćmielów. Katarzyna Rij jest również założycielką i prowadzącą galerie sztuki współczesnej Van Rij oraz autorką kilku figurek porcelanowych w tym Tukana Tęczowego.