Właścicielka Joanna Jurga jest projektantką wnętrz, nic więc dziwnego, że od razu dostrzegła potencjał w tym mieszkaniu, do którego weszła w lutym 2015 r. Szukała lokum dla siebie od dłuższego czasu, zależało jej na czymś niepowtarzalnym i z duszą, najchętniej w budynku z początku XX wieku.
Jednak nie trafiało się nic naprawdę ciekawego. Aż w końcu znajomi pokazali jej ogłoszenie, że jest do kupienia mieszkanie w śródmieściu Warszawy. Lokalizacja nie była wymarzona, bo kamienica z okresu socrealizmu stała blisko wielkiej galerii handlowej. Jednak wnętrza już tak - wysokie, ciekawie rozplanowane i z od razu wyczuwalną dobrą aurą.
Nowa właścicielka nie robiła generalnego remontu, prace związane z dostosowaniem mieszkania do jej oczekiwań trwały zaledwie trzy tygodnie. Joanna zaakceptowała zastane rozwiązania architektoniczne. Pozostawiła dwie antresole, układ łazienki. Za to wymieniła meble i zmieniła kolorystykę. Teraz przeważają tu biel i czerń - w monochromatycznych pomieszczeniach Joannie najlepiej się pracuje.
Miała pewne kłopoty z przekonaniem wykonawcy do pomalowania podłogi czarną farbą i do zamontowania zaprojektowanego przez siebie regału sięgającego od podłogi do sufitu. Cóż, miał swoje zdanie... Projektantka uparła się jednak i ostateczny efekt bardzo jej odpowiada. Do książek ustawionych na wysokim regale dostaje się, wchodząc po znalezionej na śmietniku i odnowionej drabinie. Joanna zaprojektowała też szafy wnękowe w salonie i sypialni.
Pozostałe meble mają często niebanalną historię: są wyszukane na aukcjach, wyprzedażach, przywiezione z podróży. Są i takie, które pani domu znalazła w okolicy śmietników. Joanna jest po prostu mistrzynią w wyszukiwaniu rzeczy wyjątkowych, co w połączeniu ze świetną znajomością historii designu i wielkim zaangażowaniem w każdy projekt jak w dzieło sztuki, daje zaskakujące efekty.
Stolik kawowy pochodzący z poprzedniej pracowni Joanny to stara deska, do której zamontowała przemysłowe kółka, dywan to tzw. afgan z lat 70., przywieziony z podróży, w roli stolików nocnych artystka obsadziła krzesełka dziecięce - oryginalne Casala z 1960 r., które wyszukała w okazyjnej cenie na aukcji. Podobnie jak lampy wiszące z 1972 roku. Sporo mebli pochodzi z lat 30., bo Joanna lubi prostotę modernizmu i art déco.
Dla projektantki, oprócz urody przedmiotów, liczą się ich jakość i cena. Nie podejmuje zwykle współpracy z klientami, którzy chcą mieć mieszkanie po prostu drogo wyposażone.
Nie ma w zwyczaju zamawiania np. wanny za 20 tys. złotych, jeśli jest pewna, że można kupić podobną za 5 tys.
Mieszkanie jest równocześnie pracownią malarską i projektową artystki. Na co dzień razem z przyjaciółką Martyną Ochojską prowadzi tu studio projektowe Mortis Design.
Przy szklanym stole rodzą się prototypy, odbywają burze mózgów. We wnętrzach można znaleźć ciekawe przedmioty firmowane marką tej firmy: w kuchni misa na owoce, która może służyć również za formę do pieczenia chleba, na parapecie przy szklanym stole projekt urny Nurn.
Tu też powstają nowe obrazy właścicielki. Ten w jadalni to jeden z serii Idolki (Courtney Love 2011 r), w salonie - z serii Buntowniczki (Aung Sang Suu Kyi 2014 r). Ponadto, nad schodami do sypialni, projektantka zarezerwowała miejsce na plakaty zaprzyjaźnionych twórców. Kolekcja rozrasta się, więc plakaty są systematycznie zmieniane. Natomiast w kuchni w stylu industrialnym wiszą fotografie z kilku podróży do Azji.
Joanna kocha urządzanie wnętrz, przychodzi jej to z łatwością i sprawia dużą frajdę. Znajomi mówią, że jest specjalistką od niepowtarzalnych projektów. W ciągu 8 lat tylko dla siebie zaprojektowała trzy wyjątkowe mieszkania-pracownie. Pierwsze w kamienicy przy Jaracza, drugie przy placu Wilsona w Warszawie - oba sprzedane na pniu. W tym obecnym, najnowszym, zamierza pomieszkać dłużej.