W poszukiwaniu architekta idealnego do wykonania projektu w stylu loftowym
Kasia miała konkretne wyobrażenia, jak ma wyglądać jej dom i na rozmowy z projektantami wnętrz szła dobrze przygotowana. - Przeglądałam setki czasopism i stron internetowych - wspomina. - Na czele z serwisem houzz.com, który daje możliwość archiwizowania tego, co nam się podoba. Potrzebowałam kogoś, kto wcieli mi to w życie.
Po kilku spotkaniach trafiła na Aleksandrę Sobiesak z Kapa Studio. - To była pierwsza architektka, która na spotkaniu nie pokazywała mi swoich projektów, nie mówiła o tym, jak ona wszystko widzi, tylko przez parę godzin wypytywała o mnie, jak spędzam czas, co lubię, a nawet jakiej muzyki słucham czy w jakich restauracjach jadam - przyznaje Kasia.
Nad stołem matowe szare lampy z HK Living. Wszystkie meble projektowane przez Aleksandrę Sobiesak wykonywał stolarz Krzysztof Mielczarek z firmy AiKM.meble |
Dopiero potem rozmowy toczyły się wokół tkanin, kolorów, stylu. Dzięki tak dobremu wywiadowi pierwsze wizualizacje zostały zaakceptowane praktycznie bez korekt. Pomogło też to, że dom był szyty na miarę. Zaprzyjaźniony architekt Marcin Mojkowski - także po solidnym wywiadzie z właścicielami - zaprojektował bryłę lekko modernistyczną, doświetloną dużymi oknami.
Podczas prac nad projektem objawiło się pokrewieństwo dusz między architektką i właścicielką. Przy wybieraniu materiałów i detali zwyczaj podobały im się te same rzeczy. |
Radykalna odmiana, czyli...styl loftowy
Kasi zależało na jasnej kolorystyce, maksymalnie otwartej przestrzeni i ażurowych schodach na piętro. Surowe elementy loftowe też ona zasugerowała. Marzyła o betonowym kominku. Na nieco industrialny styl zdecydowała się trochę z przekory.
W poprzednim mieszkaniu królował styl kolonialny - kolorowe ściany, indyjskie meble. W pewnym momencie zaczęło ją to przytłaczać. W nowym domu potrzebowała radykalnej odmiany.
Właścicielka chciała, by w nowym domu rządziły prostota i naturalność. Elementy błyszczące, w stylu glamour nie wchodziły w grę. |
Betonowe słupy motywem do działania
Wiedziała, że zimna nowoczesność jest nie dla niej, tak samo jak różyczki i prowansalskie klimaty. Przez chwilę rozważali z mężem styl nowojorski, na który właśnie w Polsce zaczynał się boom. Ale ostatecznie wydał się zbyt błyszczący, ciężkawy i zobowiązujący. - Gdy po raz pierwszy weszłam do tego domu, od razu stwierdziłam, że surowe betonowe słupy powinny pozostać - wspomina architektka. - Właściele odrzekli: "Czemu nie!". Tylko ekipa miała wątpliwości aż do ostatniego powieszenia zasłony..
Murarze żałowali, że nie wiedzieli wcześniej o takim pomyśle. Mówili, że wówczas lepiej wykonaliby szalunek. Troszkę go oczyścili z tynku i zabrudzeń przed użyciem. Słupy oraz specjalne żelbetowe podciągi umożliwiły całkowite otwarcie przestrzeni na parterze.
Nie wszystko poszło zgodnie z planem...
Salon zyskał dwa oblicza: część kominkową, z miejscem spotkań, z wygodnymi kanapami, oraz nieco bardziej prywatną część telewizyjną. Do realizacji planowanego kominka z betonu architektonicznego w końcu nie doszło. W momencie, w którym musiał być zrobiony, czyli przed położeniem podłóg, jego wykonawca nie pojawił się i trzeba było na gwałt coś wymyślić. Pani Kasia wtedy zabłysnęła.
Obie siedziały w łazience, ubolewając nad sytuacją, gdy jej wzrok padł na płytki łazienkowe. - Dlaczego ich nie wykorzystać!? - rzuciła. A architektka na to: - Fantastyczny pomysł. I tak oto niedroga ceramika z Tubądzina świetnie zastąpiła beton.
Schody wykonała firma Milowy Krok. Dębowe stopnie były wybarwiane, żeby dopasować je kolorystycznie do podłog |
Właściciele nie chcieli betonowych schodów na piętro, ale pragnęli metalowo-drewnianej ażurowej konstrukcji. Architektka położyła nacisk na stal (drewniane stopnie nieco odchudziła w stosunku do pierwotnych planów) i wymyśliła zabieg polegający na nierównomiernych odległościach między tralkami.
Dzięki temu prostej konstrukcji nadano indywidualny rys. - Udało się namówić właścicieli na likwidację wiatrołapu - opowiada Ola. - To relikt przeszłości, czasów nieszczelnych drzwi i okien. Zamiast tego wkracza się teraz do przestronnego holu, gdzie wygospodarowano miejsce na elegancką niszę z pikowanym siedziskiem, szafy i szlifowane, przydymione lustra.
Projekt - betonowa łazienka!
- Kiedy miałyśmy kupować kuliste lampy do łazienki, najpierw powiesiłyśmy nadmuchane balony podkradzione mojej córce. Chodziło o to, żeby przymierzyć, czy taka forma i proporcje pasują do łazienki - wspomina Ola. - W toalecie gościnnej pozwoliłyśmy sobie na ciemniejsze, trochę mniej praktyczne płytki z ryflowaną strukturą. Ale przyjemnie nas zaskoczyły swoją jakością, z której słynie hiszpańska marka Venis. Trochę trudniej je się czyści, ale z gościnnej łazienki rzadziej się korzysta.
Płytki hiszpańskiej marki Venis z żeberkowaną powierzchnią mają format 30 x 90 cm. Ceramika jest z firmy Villeroy & Boch |
Pierwotnie miało tam też być duże okrągłe lustro, ale Kasi bardzo zależało, na wykorzystaniu starego, drewnianego. Głównym atutem salonu są duże okna, w tym narożne, a głównym ocieplaczem tkaniny. Jest ich dużo, ale nie rzucają się w oczy.
- Zależało nam, żeby to raczej ich struktura „robiła” wnętrze, a nie kolor. Gdyby były białe albo ciemniejsze, za dużo by się działo. Miały dawać tło i ciepło. Kolorystykę salonu budują kolory ziemiste, przygaszonej kawy z mlekiem, wypłowiałych brązów.
Wszystko to przełamują wskazane przez Kasię dwa kolory - głęboka zieleń i granat. Co ciekawe właśnie te kolory po roku od zakończenia projektu podbiły Mediolan. Przewidziała zatem nadchodzący trend.