Tamara Łempicka utrzymywała, że w życiu spróbowała wszystkiego, co według niej należało do obowiązków artysty. - Robię, co chcę i nienawidzę robić tego, co muszę. Moje życie nigdy nie było konwencjonalne - mówiła królowa art deco.
Jej obrazy mają w swoich kolekcjach Madonna, Barbra Streisand i Jack Nicholson. Na aukcjach malarstwo Tamary Łempickiej osiąga zawrotne ceny - wśród najdrożej sprzedawanych artystek uplasowała się na trzecim miejscu. Jej prace są masowo reprodukowane w formie obrazów i wydruków, także na tapetach, serwetnikach, biżuterii, kartach do gry i na czym tylko można sobie wyobrazić.
Nic dziwnego, wszak to jedna z najważniejszych artystek międzywojnia, której łatwo rozpoznawalne, eleganckie, starannie wykończone, zbudowane w oparciu o bryły geometryczne prace przedstawiające najczęściej szykowne, mniej lub bardziej rozebrane damy, trafiają w szeroki gust. Aż trudno uwierzyć, że przez długi czas Tamarze Łempickiej nawet nie przeszło jej przez myśl, że będzie zajmowała się malarstwem.
Tamara Łempicka - narodziny artystki
Tamara Łempicka, "Błękitny szal", 1930, olej, deska, 56,5 x 48 cm, własność prywatna, © Tamara Art Heritage / Licensed by Museum Masters International NYC / ADAGP, Paris 2013 |
Pomysł ten podsunęła jej siostra, gdy Tamara poskarżyła jej się, że nie ma środków do życia i bije ją mąż. A przecież zaczęło się jak w bajce… Kiedy jako nastoletnia panna wkraczała około 1911 roku na salony Petersburga, gdzie mieszkali jej krewni, świat stał przed nią otworem. Szybko zrozumiała, że kluczem do sukcesu, oprócz ciężkiej pracy, są odpowiednie koneksje, dlatego wolny czas poświęcała na intensywne życie towarzyskie.
Na jednym z balów kostiumowych poznała przystojnego radcę prawnego i bon vivanta w jednym Tadeusza Łempickiego. Jako że daleko jej było do klasycznej piękności, pojawiła się tam w stroju chłopki, w towarzystwie dwóch gęsi, straszliwie hałasujących i ślizgających się na wypolerowanych posadzkach. Takie entrée wymagało równie spektakularnego ciągu dalszego. Tamara postanowiła uwieść wybranka swoją wybujałą seksualnością, obsesyjną pracowitością, a przede wszystkim determinacją. Wykorzystywała każdą okazję, żeby znaleźć się w jego pobliżu, i w końcu jej się udało. Wzięli ślub, na świat przyszło dziecko.
Niewykluczone, że to właśnie ono było ostatnim elementem intrygi, która miała doprowadzić do usidlenia Łempickiego. Powiedziała kiedyś: "(...) ciężko jest być kobietą na tym świecie. Żeby przeżyć, trzeba wykorzystywać swe ciało i posługiwać się seksem (...)".
Swoje wdzięki Tamara Łempicka ofiarowała na przykład szwedzkiemu konsulowi w zamian za pomoc w uwolnieniu z aresztu męża zabranego przez czekistów. Potem był ambasador Syjamu i inni przedstawiciele elit. Gdy Łempiccy wyemigrowali do Paryża, nie gardziła również marynarzami i robotnikami.
Była też kokaina, miłość grupowa, prostytutki, które nierzadko pozowały do jej obrazów. Cielesność była dla niej bardzo ważna - Tamara lubiła dotykać ludzi i patrzeć na nich, bez względu na płeć, która nie liczyła się dla niej także przy doborze partnerów seksualnych. Noce spędzała w klubach odradzającego się po wojnie Paryża, popołudnia w kawiarniach, a za dnia kształciła się w kierunku sztuki.
Poradziła jej to siostra, której malowanie obrazów wydawało się dość intratnym zajęciem. Tamara nie miała wyjścia - byli klepiącymi biedę emigrantami ze Wschodu, a Tadeusz przypadkową pracą hańbić się nie chciał. Czekał na odpowiednią propozycję, leżąc na kanapie albo krzycząc na żonę.
Zaczęła więc malować. Chętnie przedstawiała klasyczne tematy: portrety i akty, wykorzystując przy tym doświadczenia kubizmu. Z czasem uznano je za najbardziej reprezentatywny przejaw malarstwa art déco. Początkowo krytyka podkreślała głównie to, że Łempicka malowała amazonki, jak to wówczas określano lesbijki. Pokazywała je bardzo odważnie. Jeden z krytyków pisał: "modelki Tamary de Łempickiej to kobiety nowoczesne. Nie znają hipokryzji i wstydu w kategoriach moralności burżuazyjnej. Są opalone i ogorzałe od wiatru, a ich ciała sprężyste (...)".
Ona sama także była kobietę nowoczesną i, jak na taką przystało, uwielbiała samochody. W słynnym "Autoportrecie" z 1929 roku siedzi za kierownicą zielnego bugatti. W rzeczywistości jeździła tylko żółtym renault, ale za to jej automobilowa pasja uratowała Luwr!
Pewnego razu siedziała w kawiarni w towarzystwie futurystów, których przywódca, Filippo Tommaso Marinetti, namawiał akurat do radykalnego zerwania z przeszłością, które miałoby się ziścić w spektakularnym geście podpalenia Luwru. Co prawda Łempicka jako zwolenniczka tendencji klasycyzujących w sztuce nie wykazywała zbyt wielkiego entuzjazmu wobec jakichkolwiek radykalnych manifestów nowej sztuki, ale postanowiła pomóc rozochoconym studentom podżeganym przez Marinettiego i podwieźć ich pod znane muzeum. Okazało się jednak, że nic z tego nie wyszło, bo zaparkowała swoje auto niezgodnie z przepisami i zostało odholowane. A Marinetti zamiast dowodzić rebelią udał się z Łempicką na komisariat w celu odzyskania pojazdu.
Tamara Łempicka - matka, żona, artystka, rozpustnica i... zakonnica?
Tamara Łempicka, "Akt na tle budynków", 1930, olej, płótno, 92 x 73 cm, kolekcja Caroline Hirsch, © Tamara Art Heritage / Licensed by Museum Masters International NYC / ADAGP, Paris 2013 |
Za wszelką cenę usiłowała łączyć role matki, żony utrzymującej rodzinę, artystki i rozpustnicy. Nie było to jednak łatwe, pomagała więc sobie trzema paczkami papierosów dziennie i walerianą. Wielokrotnie walczyła z atakami depresji, która po raz pierwszy dopadała ją po rozwodzie z Łempickim i stracie ukochanej przyjaciółki i modelki Iry Parrot. Nie do końca wiadomo, co je tak naprawdę łączyło; mąż Tamary twierdził, że Ira była największą miłością artystki.
Lekarz na depresję zalecił wyjazd z Paryża, jednak Tamara wymyśliła coś lepszego. W tym czasie miała ją odwiedzić młoda Amerykanka, która planowała zacząć naukę w szkole dla panien we Florencji. Łempicka postanowiła, że także zapisze się do tej szkoły i będzie udawała nastolatkę. Chyba się udało, bo zaręczyła się nawet z pewnym młodym Toskańczykiem. Rozpoznał ją tylko nauczyciel malarstwa, dobrze znający obrazy Łempickiej. Był zdziwiony, ale jej nie zdemaskował i mogła skończyć semestr.
Innym razem, także we Włoszech, podszywała się pod uwielbianą przez nią Gretę Garbo, rozdając autografy, choć podobieństwo do aktorki było raczej niewielkie. Tak jak ona chciała być boginią - charyzmatyczną i ekscentryczną, co w dużej mierze jej się udawało.
Zawsze elegancka, nawet, kiedy odważnie wpatrywała się w męskie krocza - usta malowała czerwoną szminką, przyklejała sztuczne rzęsy, a w miejscu wydepilowanych brwi malowała cienkie czarne kreski. Lubiła rzucającą się w oczy biżuterię. Pierścionek z ogromnym topazem, jaki nosiła przez wiele lat, podarował jej znany pisarz Gabriele D’Annunzio. Odrzuciła jego zaloty, co może wydawać się nieprawdopodobne!
Jako nastolatka wybierała stroje od słynnego Paula Poireta, potem dostawała ubrania od innych projektantów, których w ten sposób reklamowała. Z drugiej strony dzięki owym kreacjom pojawiała się w kronikach towarzyskich różnych czasopism. Potem także jej prace trafiały na okładki magazynu "Die Dame". To właśnie one sprawiły, że stała się bardzo popularna. Za popularnością poszły zlecenia na portrety. Zamożna arystokracja i mieszczaństwo wprost szaleli na jej punkcie. Do 28 roku życia Tamara Łempicka zarobiła milion dolarów!
Malowała dużo i bardzo dokładnie. Wzorem byli dla niej dawni mistrzowie, zwłaszcza przedstawiciele włoskiego renesansu. Mówiła: "Jestem bardzo dokładna. [Nakryty] stół musi być (...) idealny. W przeciwnym razie mnie rozprasza. Jestem precyzyjna we wszystkim, tak samo w malarstwie. Moje obrazy są wykończone do ostatniego punkcika".
W latach 30., przytłoczona pracą i zbliżającym się widmem wojny, wpadła na pomysł, żeby zostać… zakonnicą. Pojechała nawet do klasztoru niedaleko Parmy. Skończyło się tym, że namalowała portret matki przełożonej. W depresji nie pomógł także pobyt w słynnej zuryskiej klinice Birchera i zalecana przez niego wegetariańska dieta, którą notabene notorycznie łamała, wykradając się na napoleonki i kiełbasę.
Była wtedy żoną niezbyt urodziwego i niezbyt młodego już barona Raoula Kuffnera de Dioszegh, który przed I wojną światową posiadał największy prywatny majątek w monarchii austro-węgierskiej. Ten właściciel przedsiębiorstwa rolno-spożywczego stworzył kolekcję dawnych mistrzów, z obrazami Dürera włącznie, ale i sztuka Łempickiej bardzo mu się spodobała, został więc jej mecenasem.
Tamara Łempicka, "Dwie przyjaciółki", ok. 1924, akwarela, papier, 10,50 x 9,8 cm, własność prywatna, © Tamara Art Heritage / Licensed by Museum Masters International NYC / ADAGP, Paris 2013 |
O jej rękę starał się wówczas także endokrynolog Siergiej Woronow, który za bajońskie sumy przeszczepiał małpie jądra narzekającym na brak potencji panom. I choć dzięki temu opływał w dostatek i hołubiły go tłumy, zwłaszcza podstarzałych mężczyzn, to artystce nie zaimponował - był zbyt niechlujny, no i był Rosjaninem.
Wybrała szykownego, obytego i wrażliwego na sztukę Kuffnera. Przyjaźniła się z nim, kochała go, ale nie pociągał jej fizycznie. Na szczęście małżeństwo było z założenia otwarte. Kiedy w 1939 roku Kuffnerowie de Dioszegh wyjechali do USA (obydwoje mieli żydowskie pochodzenie) w formularzu wizowym, w rubryce praca, Tamara napisała: gospodyni domowa. Jak na ironię losu, tak właśnie była później postrzegana przez amerykańską prasę - jako malująca pani domu, "baronowa z pędzlem". Zresztą malowanie było wówczas dość powszechną rozrywką pań z wyższych sfer.
Kuffnerowie osiedli w Hollywood. Artystka zaczęła - jak zwykle - od zrobienia sobie dobrej reklamy i zaprzyjaźnienia się z tutejszymi elitami. Wynajęła imponującą posiadłość, w której wydawała bankiety na kilkaset osób, gotując własnoręcznie bigos. Co prawda nie dorównywały one pikantnym przyjęciom urządzanym w Paryżu, podczas których goście jedli wprost z nagich kobiecych ciał i raczyli się haszyszem, ale i tak budziły sensację.
Tamara Łempicka - artystyczna przemiana
Wraz z wojną zmieniła się też twórczość Łempickiej. Malowała teraz biedę i cierpienie, a do tego udzielała się jako wolontariuszka, organizowała akcje charytatywne, projektowała mundury wojskowe dla kobiet. W latach 40. i 50. inspirowała ją sztuka holenderska i flamandzka, potem zwróciła się w stronę abstrakcji. Chciała być na czasie. Swoją wnuczkę zabierała na koncerty Beatlesów do Paryża i na musical "Hair".
Po wojnie przestała być modna. Jej prace doceniono dopiero w latach 70. Artystkę denerwowało, kiedy mówiono o renesansie jej sztuki, w dodatku dostrzegając jedynie tę przedwojenną. Łempicka przecież cały czas tworzyła (zmarła w 1980 roku w Meksyku). Prace powojenne dalej zresztą nie wzbudzają takiego zainteresowania jak te z lat 20. i 30. Potwierdza to także wystawa przygotowana przez Pinacothèque de Paris o znaczącym tytule "Tamara Łempicka, królowa art déco" (do 8 września 2013 roku).