Willę, która powstała w 1914 roku, zaprojektował architekt Mikołaj Tołwiński. Początkowo pełniła funkcję pensjonatu, który po rewolucji 1917 roku stał się azylem dla rosyjskiej arystokracji. Gościł tu m.in. Fiodor Szalapin, jeden z największych basów w historii operowego śpiewu. W dwudziestoleciu międzywojennym pensjonat był znanym salonem kulturalnym, chętnie odwiedzanym przez ulubieńców muz - malarzy, muzyków, ludzi pióra i teatru.
II Wojna Światowa szczęśliwie pozostawiła dom bez zniszczeń. Mieścił się tu wówczas niemiecki szpital, wszystko gruntownie przemalowano na biało... I tak pozostało na długo. Tę biel na ścianach i drewnianych wykończeniach zastali Basia i Borys, obecni gospodarze. Przez kilka lat ją zachowywali, wreszcie jednak zdecydowali się na poważniejszą metamorfozę wnętrz. Chcieli wprowadzić w tę przestrzeń więcej kolorów. Realizację tego marzenia powierzyli swojej znajomej - Izabeli Skorupce z pracowni Deko-racja.com.
- Dom z taką historią zobowiązuje - opowiada Basia. - Absolutnie nie wchodziły w grę jakiekolwiek brutalne ingerencje w jego tkankę. Przeciwnie, chcieliśmy z niej jak najwięcej ocalić - dodaje. Oryginalne są więc drzwi i okna, mozaikowe podłogi i dostojne kaflowe piece, ba! - nawet klamki pochodzą sprzed wielu, wielu lat. Niektóre elementy architektoniczne trzeba było odrestaurować. Wymagały tego np. stiuki na sufitach, pokryte warstwami paskudnej olejnej farby.
Wydłubywanie spod niej oryginalnych ornamentów zajęło aż półtora roku! - Prac rekonstrukcyjnych i remontowych podjął się majster, który twierdził, że kocha stare domy - wspomina Basia. - Pojawił się jakby znikąd, potem równie tajemniczo znikł, nawet nie wziął zapłaty... Może był jednym z dobrych duchów tego miejsca?
Gospodarze przyznają, że wciąż mają wrażenie, jakby snuły się tu zjawy dawnych mieszkańców. - Potwierdzały to osoby wyczuwające takie energie - mówi Basia. - Jestem jednak pewna, że duchy nie mają wobec nas złych zamiarów. Czasem coś tajemniczo zaskrzypi, ale budzi to w nas raczej wzruszenie niż grozę. Nie przeszkadzamy sobie, mieszkamy wspólnie i jesteśmy szczęśliwi - śmieje się.
Układ mieszkania także nie jest typowy, podobnie jak wysokość pomieszczeń. Trzy pokoje są rozmieszczone w amfiladzie, choć do dwóch z nich wejść można także z holu. To powoduje, że w salonie na każdej ze ścian są jakieś otwory - aż troje drzwi, dwa okna... - Bardzo trudno było funkcjonalnie ustawić tu meble - wzdycha gospodyni. Ostatecznie komplet wypoczynkowy stanął w samym centrum.
Dwie sofy i fotel pokryto romantyczną tkaniną w róże. Ten roślinny motyw powtarza się na żyrandolu. Jest współczesny, ale stylistycznie nawiązuje do secesji, a jego smakowita barwa ciekawie kontrastuje ze zgaszoną zielenią ścian. Pozostałe meble Basia znalazła w niewielkim sklepiku meblowym. - Musiałam o nie zawalczyć, bo były już zarezerwowane, ale się udało! - wspomina z satysfakcją.
Funkcję kuchni pełni dawna spiżarnia. Dlaczego? Przed laty pomieszczenia do gotowania mieściły się w suterenach i w tym fragmencie starej willi kuchni po prostu nie było. Teraz już jest; niewielka, ale funkcjonalna i przytulna. Jasne pomieszczenie zachwyca niebanalnym kolorem ścian, który - podobnie jak całą kolorystykę w tym domu - zaprojektowała Izabela Skorupka.
Wystrój miał mieć charakter rustykalny, swojski, ale koniecznie z nutką nostalgii. By to osiągnąć, twórczo przerobiono szafki łazienkowe z dawnej oferty IKEA na ciąg kuchenny, połączony drewnianym blatem. Nad nim zawisł rząd stylizowanych półeczek z drewna w podobnym odcieniu. Ścianę przy szafkach rozjaśniły białe kafle z delikatnymi dekorami. Tego rodzaju kuchnie nie lubią sterylności, więc atmosferę budują tu rozmaite drobiazgi - piękne naczynia, deseczki, koszyki, słoje z ogórkami - których nie kryją drzwiczki szafek.
Udało się też wygospodarować wygodny kącik jadalniany z okrągłym stołem i czterema krzesłami. W każdym pomieszczeniu zadbano o to, by czuć było powiew przeszłości. Z szacunku dla dawnych czasów, dla ocalałego wystroju, gospodarze wraz z projektantką wystylizowali wnętrza tak, aby nigdzie nie raziły kontrastami. - To stara willa i na taką ma wyglądać! - deklaruje Basia. Jest więc sentymentalnie: w pokojach znajdziemy autentyczne stare meble i starannie wyselekcjonowane detale.
Najstarszym sprzętem jest pokaźnych rozmiarów zabytkowy kredens, który pyszni się w pokoju Kajetana. I choć pozostałe meble są tu współczesne, to jednak konsekwentnie zostały dobrane tak, by nie szokować nowoczesnością.
Perełką jest wspaniały kolumnowy ganek, który przynależy do mieszkania. Prowadzą do niego dwa wyjścia - z sypialni i pokoju Kajetana. Ganek to w zasadzie oddzielny letni pokój - ma przecież ponad dwadzieścia metrów kwadratowych! Mieszkańcy ustawili tu stół i krzesła, i w cieplejsze dni chętnie biesiadują, odpoczywając w otoczeniu zieleni.
Przestrzeń dookoła domu także wygląda jak przeniesiona z bajki. Rozległą działkę, na której stoi zabytek, porasta starodrzew z przewagą dostojnych dębów. Czegóż chcieć więcej? Choć stara willa nieustannie wymaga wielu skomplikowanych starań, a mieszkanie z dala od miasta oznacza codzienne zmagania z korkami - gospodarze nie wyobrażają sobie, że mogliby żyć gdziekolwiek indziej. I trudno im się dziwić. Miejsce z takim klimatem i historią to prawdziwy skarb.