Cisza i spokój - oto o czym przede wszystkim marzyli Kamila i jej mąż, szukając nowego mieszkania. Wprawdzie dzielnicę, w której mieszkali dotychczas - warszawska stara Ochota - uważają za piękną, ale... - Sznur samochodów od rana do wieczora sunący ulicą Wawelską naprawdę dał nam w kość - wspominają. - Tego hałasu nie rekompensowała ani nasza ładna stara kamienica (a oboje lubimy miejsca z duszą), ani bliskość centrum i wynikające z niej korzyści.
Poszukiwania nowego lokum trwały bardzo długo. Bo gdzie w Warszawie znaleźć ciszę? Zwłaszcza, gdy ze względu na dojazd do pracy w grę wchodzą wyłącznie centralne dzielnice? Wreszcie pomógł przypadek.
- Przejeżdżając przez Powiśle, mój mąż zauważył kompleks nowych domów. Były już gotowe, w stanie deweloperskim - opowiada Kamila. - Lokalizacja wręcz wymarzona: niewielka uliczka, z dala od dużych arterii, do centrum rzut beretem, a w dodatku nad Wisłę, gdzie można pospacerować z psem, jeden krok.
Okazało się, że są jeszcze trzy nie sprzedane mieszkania, które odpowiadają nam wielkością. Super! Niestety niebawem miny nam zrzedły: to, które uznaliśmy za idealne, było już zadatkowane... Ale za miesiąc telefon od dewelopera: lokal jest wolny! Czyli nasz - postanowiliśmy już bez namysłu.
- Prawdę mówiąc, zakochałam się w tym mieszkaniu od pierwszego wejrzenia, choć wtedy był tu wyłącznie beton - śmieje się Kamila. - Bo oprócz stu metrów kwadratowych w niemal idealnym rozkładzie były tu aż trzy balkony! A ja, wychowana w domu z ogrodem, uwielbiam zieleń i już widziałam, jak je urządzam!
Najpierw jednak trzeba było zająć się wnętrzem. Od początku wiedzieli, że sami nie dadzą rady. - Nieraz bywałam w domach, które znajomi urządzali bez pomocy architekta. I zawsze słyszałam: "a tu nam nie wyszło", "a o tym nie pomyśleliśmy"... - mówi Kamila. - Chcieliśmy tego uniknąć, mieć pewność, że wszystko wyjdzie. Uznaliśmy, że tylko dobry architekt może nam to zapewnić.
Architektkę wnętrz Annę Kochman znaleźli z polecenia.
- Widząc realizacje Ani, byliśmy pewni, że właśnie ona bezbłędnie złapie to, o co nam chodzi - opowiadają. A o co im chodzi, wiedzieli bardzo dokładnie: styl trochę prowansalski, trochę retro, dużo drewna, jasne ściany, może jedna - zgodnie z pomysłem pana domu - wyłożona cegłą? Wszystko dokładnie projektantce opisali, pokazali zdjęcia rzeczy, które miały być przeniesione ze starego mieszkania.
- Kilka dni później otrzymaliśmy wizualizację. Idealną! - wspomina Kamila. - Dość powiedzieć, że została zrealizowana niemal w stu procentach! Po drodze nie było żadnych wątpliwości! Ania nie tylko zaproponowała wystrój mieszkania, ale też "usprawniła" w nim co nieco, na przykład przesuwając ścianę w łazience, wygospodarowała osobne zamknięte pomieszczenie na pralkę i suszarkę. Sami na pewno byśmy na to nie wpadli.
Styl prowansalski to tutaj przede wszystkim kuchnia połączona z jadalnią. Stylizowane meble kuchenne były robione na zamówienie według projektu Ani. Oczywiście musiały być białe. Ich biel przełamują czarne kamienne blaty, delikatne napisy na niektórych kafelkach, czarno-białe płytki na podłodze. - Wszystko miało być trochę retro i takie jest - cieszy się Kamila. - Nawet czajnik jest niby-retro. I toster też. A już stół w jadalni, ze "stareńkim" drewnianym blatem na toczonych, przecieranych nogach, to moja duma! I miłość od pierwszego wejrzenia! Zobaczyłam go i kupiłam, zanim jeszcze doszliśmy do etapu mebli- śmieje się. - A potem całą resztę dobieraliśmy do tego stołu.
Siedząc przy stole w jadalni, można podziwiać salon, w którym stylizowane sprzęty umiejętnie zestawiono z nowoczesnymi. Staroświeckie w formie fotele na giętych nóżkach stoją obok stolika całkiem "z innej bajki" - surowego, drewnianego, na metalowych kółkach. Prosta, obita lnianym płótnem kanapa stanowi znakomite sąsiedztwo dla autentycznie starego kredensu, będącego rodzinną pamiątką. A wszystko na tle ceglanej ściany, oświetlone światłem szklanego staroświecko-nowoczesnego żyrandola.
Toaleta To pomieszczenie zaskakuje, bo pomimo białych ścian, dominuje tu czerń. I właśnie o to zaskoczenie chodziło. Gospodarze chcieli, żeby było tu inaczej niż w całym, utrzymanym w pastelach, mieszkaniu. Ale charakter retro pozostał. - Okrągła kamienna umywalka była robiona na zamówienie, trudno było o gotową w odpowiednich wymiarach - dodaje gospodyni. |
Łazienka dla gości Także i tu meble są zrobione na zamówienie. Bardzo proste, odbiegają stylem od pozostałych pomieszczeń. Tak właśnie miało być. Kolor wprowadzają tu kafelki na podłodze. I jednak przywodzą na myśl ciepło południa Francji, którego echa pojawiają się w całym mieszkaniu. |
Upodobanie obojga gospodarzy do stylu retro daje o sobie znać w całym mieszkaniu. I w romantycznej sypialni, gdzie króluje łóżko z z ozdobną, metalowa ramą, i w przylegającej do sypialni łazience z wanną stojącą na ozdobnych nóżkach, i w holu, którego ozdobą są pięknie oprawione stare mapy… - Jedynie łazienka dla gości jest całkiem inna, nie ma w niej nic staroświeckiego. To było zamierzone - wyjaśnia Kamila. - Ale za to kafelki na podłodze wprowadzają tu kolor i klimat południa.
- Szczęście, które nam towarzyszyło przy zakupie tego mieszkania, nie opuściło nas przy jego urządzaniu. Żadnych przestojów, żadnych kiepskich fachowców, żadnych niedoróbek. A jak się mieszka? Powiem krótko: moja miłość od pierwszego wejrzenia wciąż trwa - śmieje się Kamila.