Choć to już czwarte własne lokum projektantki wnętrz Lucyny Kołodziejskiej, wiele wysiłku włożyła, by wystrój mieszkania jak najlepiej spełniał oczekiwania całej rodziny. Zadbała też, by podobało się klientom, którzy tutaj przychodzą po inspiracje do swoich czterech kątów. Przy okazji Lucyna dała się poznać jako specjalistka od łączenia stylistycznych skrajności.
Czy znajdzie się miejsce na fantazyjny perski kobierzec i do tego surową betonową ścianę? A może to wszystko podrasować starymi plakatami filmowymi, zdjęciami i malarstwem? Któż z nas nie przeżywał podobnych dylematów, zabierając się za urządzanie swojego gniazdka? Skąd mieć pewność, czy elementy "z różnych bajek" będą harmonijnie współgrały i nie dojdzie do wizualnego wstrząsu anafilaktycznego, który powali na ziemię nie tylko nas, ale na przykład odwiedzającą nas ciocię? Dlatego najchętniej stawiamy na bezpieczne, sprawdzone (by nie rzec "ograne") rozwiązania w swoich domach. No i przede wszystkim spójne pod każdym względem.
Takie podejście zdecydowanie nie interesuje projektantki i zarazem właścicielki tego gdańskiego apartamentu. Lucyna Kołodziejska po prostu uwielbia mieszać style! - Inspirują mnie kontrasty klasyki z minimalizmem czy starego z nowoczesnym. Choć dobrze odnajduję się np. w stylu skandynawskim czy francuskim, to jednak uważam, że naprawdę coś interesującego, świeżego powstaje dopiero na styku różnorodności. Cenię chłodną precyzję skandynawskiego designu, a jednocześnie ciągnie mnie do bogactwa arabskiej ornamentyki - wyjaśnia Lucyna.
Ten oryginalny apartament ma jeszcze jedną ogromną zaletę - wyjątkowo malownicze położenie. Znajduje się na nowo wybudowanym luksusowym, zadrzewionym osiedlu położonym bardzo blisko nadmorskiego deptaka, parku i eurostadionu. - O krok od centrum Gdańska i Sopotu, do tego dojazd nie wymaga męczącego stania w korkach - dodaje zachwycona właścicielka. Prawdziwie wakacyjna idylla! A na dodatek dostępna dwadzieścia cztery godziny na dobę!
Za co projektantka zabrała się w pierwszej kolejności? Przede wszystkim zlikwidowała osobną toaletę, dzięki czemu łazienka zyskała trochę przestrzeni. Zmniejszyła hol wejściowy, bo umieściła w nim pomieszczenie gospodarcze z pralką (w estetycznej zabudowie z przeszklonymi frontami). Ważne były również potrzeby najmłodszego członka rodziny - córeczka otrzymała przestronny pokój tylko dla siebie. Jednym z priorytetów był funkcjonalnie zaaranżowany salon z otwartą kuchnią i jadalnią, a w nim wygodne sofy, na których wszyscy domownicy będą się mogli komfortowo rozsiąść.
To wnętrze wyróżnia nie tylko skłonność pani domu do miksowania nietypowych "składników". Jej gdańskie mieszkanie jest niczym magazyn pełen rzeczy o najwyższej klasy designie. Jako osoba profesjonalnie parająca się architekturą wnętrz, gospodyni czuje nieodparty pociąg do dobrze i pięknie zaprojektowanych przedmiotów.
Od kuchni przez jadalnię i salon aż do pozostałych pomieszczeń - wszędzie można się tu natknąć na meble, lampy i gadżety, których wzornictwo zdobyło uznanie na świecie. Lampy marki Foscarini, dekoracje marki Magis czy krzesła Masters z powyginanymi oparciami projektu słynnego Philippe'a Starcka to tylko niektóre z nich. - Mastersy, choć nie wyglądają, są wygodne. Wykonano je z tworzywa sztucznego, co przy małym dziecku w domu ma spore znaczenie - komentuje Lucyna.
- Nad stołem zawiesiłam wypełnioną powietrzem potężną Orcę, która adekwatnie do swojej nazwy przypomina kształtu tego ogromnego morskiego ssaka. Orca to niedoceniona w Polsce lampa będąca dziełem naszego rodzimego duetu Puff-Buff. Daje piękne światło, ma fajną formę i do tego bardzo przystępną cenę.
Kolejnym wypełnionym ikonami designu pomieszczeniem jest elegancka, nastrojowa łazienka zmysłowo połyskująca ornamentową mozaiką Bisazzy. Mroczna i ekstrawagancka, ma nieco buduarowy klimat, a blasku dodają jej szkarłatna lampa Campari sygnowana nazwiskiem Ingo Maurera i "brylantowy" stołek Marcela Wandersa (Kartell). Obok łazienki ulokowana jest nie mniej magiczna sypialnia. Jej wystrój opiera się na tak cenionym przez Lucynę kontraście: chłodny, surowy beton zestawiony z ciepłem bliskowschodnich malowniczych, bogatych wzorów płytek, którymi wyłożona jest ściana z łóżkiem.
- Szczególnie lubię łączyć elementy nowoczesne z orientalnymi, bliskowschodnimi, bo nic tak doskonale jak one nie ociepla minimalistycznych wnętrz. Podróżowałam po Egipcie. Zachwyciłam się również utrzymanym w tym samym duchu marokańskim rzemiosłem, a zwłaszcza barwnymi, niezwykle dekoracyjnymi cementowymi kaflami. Dlatego właśnie zdecydowałam się w sypialni na płytki, które przyjechały aż z Maroka - opowiada.
Wydawałoby się, że w tak dopracowanym wystroju mieszkania nie potrzeba już niczego więcej, by robiło niezapomniane wrażenie. Jednak projektantce czegoś jeszcze brakowało. Jako dyplomowany historyk sztuki wielką sympatię żywi nie tylko do oryginalnego wzornictwa, ale też do sztuki. Ściany w jadalni, gabinecie, a nawet korytarzu zapełniły się więc wyszukanymi przez Lucynę w łódzkim antykwariacie starymi plakatami filmowymi, autorskimi fotografiami i grafikami. Szczególnie interesująco przedstawia się kolekcja plakatów Jana Młodożeńca, którego pani domu bardzo ceni.
- Niedługo przymierzam się do zakupu kolejnych plakatów i obrazów. Martwię się tylko tym, że w końcu zabraknie mi ścian...