Rodzinne święta w domu pod Warszawą
Cudowne, urokliwe, rodzinne… Takie są święta w domu Wioletty i Tomasza.
- Rano mąż przywozi choinkę, którą wspólnie ubieramy. Puszczamy kolędy, przygotowujemy potrawy, nakrywamy do stołu. Gdy się ściemni, nasi synowie Michał i Mikołaj zapalają świece we wszystkich latarniach i świecznikach w domu… Czuć atmosferę oczekiwania! - z radością w oczach opowiada pani domu.
Potem zjeżdża się cała rodzina, bowiem już od lat właśnie w tym domu wszyscy spędzają święta. Każdy przywozi swoje specjały.
- Moje siostry są specjalistkami od pierogów nadziewanych aromatycznym makiem i posypanych cukrem pudrem - z dumą podkreśla Wioletta. - To jeden z naszych domowych przysmaków, na który wszyscy baaaardzo czekają, ponieważ tylko w jednym pierogu jest ukryty migdał! A zgodnie z naszą tradycją ten, komu trafi się pieróg z migdałem, będzie miał szczęście przez cały nadchodzący rok. I to się u nas sprawdza.
Emocje i zabawa przy jedzeniu pierogów są nie do podrobienia. Po kolacji dzieci z niecierpliwością oczekują przyjścia św. Mikołaja. Potem są prezenty i cała rodzina rozpływa się we wspólnym szczęściu. Miłość do rodziny i tradycji od początku była inspiracją dla powstania tego domu po Warszawą. Tomasz, który jest inżynierem budowlanym, oraz Wioletta - pasjonująca się architekturą wnętrz - postawili budynek 10 lat temu, zmieniając pierwotny projekt tak, by jak najbardziej pasował on do ich wizji. Przede wszystkim zależało im na na dużych przeszkleniach, ponieważ pragnęli cieszyć się ogrodem i zielenią przez cały rok. Dzięki temu jest tu zawsze bardzo jasno, nawet w pochmurne dni.
Podwarszawski dom blisko natury
- Zdecydowaliśmy się na dom tuż pod Warszawą, ponieważ chcieliśmy połączyć mieszkanie w zacisznym miejscu wśród zieleni z szybkim dojazdem do pracy i szkoły. To się udało, ponieważ dom otoczony jest lasami, a dojazdy do miasta są szybkie i nieuciążliwe – mówi Wioletta. I dodaje, że decyzja była trafiona także pod innym względem: - Codziennie odczuwamy teraz bliskość natury - budzi nas poranny koncert ptaków, a pod ogrodzenie podchodzą sarny, dziki, lisy, dziko pasące się kozy. Rozkład domu jest bardzo prosty i funkcjonalny: na parterze poza gabinetem, łazienką i spiżarnią króluje przede wszystkim otwarta, rodzinna przestrzeń, którą tworzy salon, jadalnia i kuchnia. Między strefami przechodzi się niezauważalnie, a wiosną i latem dochodzi jeszcze kolejna strefa – taras i ogród, które stają się integralną częścią całości. Wystarczy tylko rozsunąć szklaną witrynę, by bez względu na porę roku poczuć się częścią natury.
Centralną częścią domu nie jednak salon, ale jadalnia z ogromnym stołem o długości prawie 2,5 metra. - Od początku marzył nam się duży stół, ponieważ mamy liczną rodzinę i zazwyczaj wszystkie święta spędzamy razem właśnie w naszym domu, a i tak mimo imponujących rozmiarów podczas Wigilii czy Wielkanocy ledwo się przy nim wszyscy mieścimy - mówi Wioletta wesoło, bo choć podczas posiłków w te wyjątkowe dni bywa ciasno, to jednak dzięki bliskości ukochanych osób wszyscy czują znakomicie.
Stół zaprojektowała i wykonała pani domu z pomocą swojego taty. Wiele innych mebli również stworzyli właściciele. Obudowa kominka to pomysł i wykonanie Tomasza, a Wioletty – ława w salonie, która powstała ze starych, pobielonych desek, kupione przez internet fotele, które odnowiła metodą shabby chic, czy wykonane ze starych drzwiczek ramy do lustra nad komodą. Jednak chyba największą dumą gospodarzy jest stworzona przez nich wspólnie witryna w jadalni.
- Powstała, ponieważ zakochałam się w lnie, który zobaczyłam na wystawie jednego ze sklepów w Powsinie i koniecznie musiałam go wyeksponować w domu. Tak naprawdę ten len z wzorem dzierganych babcinych serwetek stał się moją pierwszą inspiracją w urządzaniu całego wnętrza - opowiada Wioletta. Przyznaje, że lubi łączyć stare z nowym. Dlatego na przykład klasyczne uszaki zostały odświeżone farbą i obiciami z naturalnego lnu, co nadało im nowoczesności.
Wnętrze z krainy baśni...
Wioletta lubi zmieniać coś w domu, dodaje, ujmuje, przearanżowuje, czuje w sobie potrzebę tworzenia i szukania nowych rozwiązań, dzięki czemu wnętrza wciąż nabierają świeżego, nowego oblicza. A cała rodzina docenia te starania. Szczególnie, gdy zbliża się czas Świąt.
- U nas przez cały rok jest cudownie, ale szczerze przyznaję, że zima jest najbardziej urzekająca - mówi z błogim uśmiechem pani domu. - Otulone śniegiem drzewa pochylają swoje gałęzie, jakby zaglądały przez wielkie okna do środka i razem z nami chciały ogrzać się przy rozpalonym kominku. Ja czuję się wtedy jak w krainie baśni.
Właściciele pragną podziękować Oli i Michałowi z Budzik Studio za cudowny dzień i urokliwe zdjęcia oraz Magdzie, bo od niej wszystko się zaczęło.