To tutaj stanie nasz dom!
Zieleni jak na lekarstwo, niekończący się sznur samochodów i coraz bardziej zanieczyszczone powietrze zmobilizowały Ewelinę oraz Marcina do opuszczenia miasta, o czym zresztą od dawna myśleli.
- Kiedy zobaczyliśmy działkę na skraju lasu, otoczoną łąkami, na których pasły się konie, wiedzieliśmy, że tutaj stanie nasz dom - opowiada Ewelina. Bez wahania więc kupili ten skrawek raju i po załatwieniu wszelkich formalności przystąpili do budowy i jednoczesnego planowania aranżacji wnętrz.
- Pragnęliśmy, aby dom już od samego progu otulał przytulnością i zapraszał relaksacyjną atmosferą. Musiał też być na równie piękny, co niezwykły, oraz na tyle funkcjonalny, żeby zaspokoić wszystkie potrzeby rodziny z małym dzieckiem - dodaje pani domu.
Styl Modern Rustic - inspiracja ze Stanów Zjednoczonych
Szukając inspiracji, małżonkowie natknęli się na stronę internetową pracowni Magdy Mikołajczyk, na której zobaczyli jej projekty w stylu modern rustic. Ten mało znany u nas styl pojawił się w Stanach Zjednoczonych pod koniec XX wieku, kiedy nastała moda na adaptowanie do celów mieszkalnych zabytków architektury wiejskiej.
Nowi lokatorzy wiekowych młynów, obór czy kuźni chcieli zachować ich prostą urodę, nie rezygnując z ułatwiających życie nowoczesnych rozwiązań i wygody. W toporne elementy wystroju wkomponowywali komfortowe meble i zaawansowane technologicznie urządzenia, swobodnie łącząc zgrzebność z luksusem. W rezultacie powstawały wnętrza nie tylko zadziwiające oryginalnością, ale i kuszące domowym ciepłem.
Właśnie o tym marzyli Ewelina i Marcin. Poprosili zatem projektantkę, by podobny charakter nadała ich domowi. Aby przywołać charakterystyczną dla modern rustic atmosferę, Magda Mikołajczyk pomieszała odległe od siebie style: rustykalny, industrialny i klasyczny, tworząc zadziwiająco spójny, harmonijny wystrój. Smaczku dodają mu intrygujące kontrasty surowości i przytulności, prostoty i wyrafinowania, ciepła i zimna, historii i nowoczesności.
- Stylizacja nie byłaby tak perfekcyjna, gdybyśmy nieco nie spatynowali jeszcze pachnących nowością wnętrz, używając materiałów nadgryzionych zębem czasu albo udających wysłużone - wyjaśnia projektantka.
I tak, w aneksie kuchennym położono płytki ceramiczne ozdobione wzorami, wyglądającymi jakby wytarły je setki chodzących po nich stóp, a w pozostałej części strefy dziennej – postarzony metodą termowania dębowy parkiet. Stół w jadalni został zrobiony z pozyskanych z rozbiórki jakiejś ruiny belek, na których upływające lata pozostawiły swoje ślady.
Z kolei stojące w pobliżu ogromnego stołu biurko i konsolka powstały z drewna przyciemnionego bejcą, przez co sprawia wrażenie starszego. Wieku dodano również innym meblom, jak choćby szafce przy sofie. Pani domu wspomina, że stolarz nie do końca zrozumiał zlecenie i zrobił ją z dębiny najlepszego gatunku.
- Gdy z dumą pokazał mi swoje nieskazitelne dzieło, pogratulowałam mu kunsztu, ale kazałam wykonać mebel ponownie, tym razem z wyraźnie usłojonego drewna, pełnego sęków i skaz - mówi Ewelina.
Jak widać, żelazna konsekwencja gospodarzy w urzeczywistnianiu wizji projektowej przyniosła pożądany efekt. Nie dość, że aranżacja została dopracowana w najdrobniejszym szczególe, to jeszcze w domu zapanowała niezwykle rzadka w nowych budynkach atmosfera zasiedzenia. Zapewne dlatego Ewelinie i Marcinowi wydaje się, że mieszkają tutaj od zawsze.
Motyw koni we wnętrzu
Na emocjonalny związek właścicieli z domem bez wątpienia ogromny wpływ mają także elementy wyposażenia, wyraźnie wskazujące na ich zainteresowania i pasje, jak wszechobecny motyw koni.
Na półkach stoją figurki tych zwierząt, a na ścianach wiszą wyszukane w galeriach czy antykwariatach ryciny ze scenkami hippicznymi. To znaczące ozdoby, jednak wzrok przyciągają najbardziej wielkoformatowe obrazy, przedstawiające uchwyconych w ruchu jeźdźców, które namalował na specjalne zamówienie pani domu zaprzyjaźniony artysta Karol Drzewiecki.
Te dekoracje są świadectwem wielkiej miłości Eweliny. - W koniach zakochałam się, gdy jako dwunastoletnia dziewczynka po raz pierwszy weszłam do stajni. I to uczucie nie przemija. Dzień w dzień jeżdżę konno nie tylko dla przyjemności, ale i sportowo. Startuję bowiem w zawodach hippicznych w konkurencji skoki przez przeszkody - wyznaje pani domu, która odnosi w tej dyscyplinie sukcesy.
Duży wkład do wystroju wniósł również Marcin. Odkrywszy, jak ogromną frajdę sprawia mu majsterkowanie, postanowił samodzielnie zrobić wiele rzeczy. Jego dziełem są między innymi ławka w sypialni i stołeczki w łazienkach, a także wymyślone przez projektantkę lampy w jadalni i nad kuchenną wyspą.
Na tę w kuchni wykorzystał drewno gruszy, pod którą jego dziadek lubił przesiadywać w letnie popołudnia. Gdy teraz na nią patrzy, nie tylko odczuwa satysfakcję z efektów pracy własnych rąk, ale i przypomina sobie beztroskie wakacje spędzane w dzieciństwie u rodziców mamy.
Drugą pasję Marcina nie tyle widać, co… słychać. To muzyka, z którą przez wiele lat był związany zawodowo, pracując w klubach jako DJ. Odtwarzana w znakomitej jakości sprzęcie audio, rozbrzmiewa w całej strefie dziennej, wzmacniając panujący w niej relaksujący klimat. Nic dziwnego, że gospodarzom tak dobrze się tutaj żyje!