Pragnęłam stworzyć przestrzeń, która byłaby mieszanką starego z nowym, nowoczesnego z klasycznym, gdzie obok rodzinnych pamiątek i antyków stoją współczesne meble. Chciałam, aby wnętrze współgrało z klimatem przedwojennej kamienicy - mówi właścicielka mieszkania, Klara Ostrowska, założycielka firmy KW Studio.
Lokal udało się kupić dzięki "kontrolowanemu przypadkowi". Klara z mężem od kilku lat mieszkają na warszawskim Solcu i bardzo zżyli się z Powiślem i najbliższą okolicą. Dlatego poszukiwania skoncentrowali wokół ulicy Rozbrat, głównej arterii dzielnicy. Jednak długo nie mogli znaleźć nic odpowiedniego.
Kiedy zaczęli tracić już nadzieję, trafili na mieszkanie niemal idealne: w stylowej kamienicy usytuowanej przy cichej, bocznej ulicy z oknami wprost na park. Niestety na parterze, co nie wchodziło w grę. Z wielkim żalem musieli zrezygnować. Ku ich radości dowiedzieli się jednak o mieszkaniu na sprzedaż piętro wyżej! Decyzję należało podjąć natychmiast. Powiedzieli "tak".
- Wiedziałam, czego potrzebujemy, co lubimy i w jaki sposób żyjemy, dlatego pragnęłam stworzyć przestrzeń możliwie ponadczasową i, co najważniejsze, dedykowaną specjalnie nam - przyznaje Klara.
Najtrudniejszym zadaniem okazała się zmiana układu wnętrz. Ponieważ jak wiele warszawskich mieszkań w starych kamienicach i to w swoim ówczesnym kształcie było częścią większego lokalu. Architektka przeprojektowała je więc, dostosowując przestrzeń do wymagań swojej rodziny. Wyburzenie ścian korytarza, dzielących przestrzeń na niewielkie pomieszczenia, pozwoliło otworzyć wnętrze.
Oryginalny układ pomieszczeń
Dzięki oryginalnemu układowi pomieszczeń klasyczna jodełka na podłodze zyskała zupełnie nowy wyraz.
Odzyskano też sporo miejsca. Mieszkanie otrzymało dużą centralną przestrzeń, łączącą kuchnię z obszerną jadalnią. Miejsce dawnej kuchni zajęła spora łazienka ulokowana wygodnie przy sypialni rodziców, naturalnie dzieląc mieszkanie na strefę prywatną i ogólnodostępną. Dzięki tej roszadzie znalazło się też miejsce na dodatkową niewielką łazienkę i wygodne pomieszczenie gospodarcze.
Chociaż zmieniło się niemal wszystko, Klara zdecydowała się pozostawić oryginalną, przedwojenną stolarkę drzwiową, która pięknie harmonizuje z zabytkowymi meblami obecnymi w rodzinie od pokoleń i przypomina o długim oraz szlachetnym rodowodzie kamienicy.
Kuchnia połączona z jadalnią to teraz największa przestrzeń mieszkania. Współczesne białe meble kuchenne nakryto czarnym granitowym blatem i zestawiono z ciemnobrązowym, drewnianym kredensem. Duży stół, wokół którego koncentruje się życie rodzinne, pochodzi z Indonezji i ma ponad 150 lat.
Gospodyni znalazła go w galerii Square Drop w Milanówku. Stojące wokół niego krzesła i część mebli oraz wszystkie lustra zostały sprowadzone z Anglii przez Franciszka de Sage - przyjaciela domu, handlarza i konserwatora antyków.
Z salonu tuż obok kuchni rozciąga się piękny widok na pobliski park. Tu Klara obok wygodnej, szerokiej kanapy (z NAP) umieściła półkę, będącą jednocześnie regałem na książki i miejscem na często zmieniające się "wystawy". Trafiają tu rodzinne pamiątki, przedmioty przywożone z licznych podróży, prezenty od znajomych i przyjaciół.
Zależnie od nastroju Klara zmienia ekspozycję. Reorganizuje wystawione tu elementy, chowa do szafy albo dostawia nowe. Nad półką wiszą plakaty Tomaszewskiego, grafika Nowosielskiego, Skórczewskiego oraz mała grafika Norblina. W kącie znalazła miejsce barokowa czarna komoda, będąca w rodzinie od pokoleń. Nad nią wiszą obrazy Mikołaja Moskala kupione u zaprzyjaźnionego handlarza sztuki, właściciela Galerii Wschód.
Mieszanka stylów
Sztuka jest dla gospodarzy częścią życia. Miłość do niej oboje wynieśli z domów. Rodzice pana domu są znanymi historykami sztuki, a większość obrazów to pamiątki malowane przez przyjaciół i członków rodziny.
Klara od zawsze kocha plakaty, głównie z tzw. polskiej szkoły - Tomaszewskiego, Zamecznika. Właściciele zresztą ciągle powiększają swoją kolekcję. Z każdej podróży przywożą piękne przedmioty, nie bacząc na niewygody i trudy transportu. W Birmie kupili duży obraz olejny, w Stambule dywan do salonu, z Japonii przywieźli misy z laki, a z Tajlandii ceramikę.
Mimo tej mieszanki stylów wnętrze jest niezwykle harmonijne i piękne.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że powstawało latami, obrastając w doświadczenia kolejnych pokoleń. I choć tak nie było, czyż nie jest to właśnie przepis na ponadczasowe, mieszczańskie wnętrze? Mieszczańskie w najlepszym tego słowa znaczeniu. Tym bardziej, że gospodarzom mieszka się tutaj naprawdę wspaniale. Cieszą się okolicą, bliskością parków, śpiewem ptaków, otoczeni pięknem.